Ryby na naszym stole – które wybierać, a których unikać?
Polak zjada rocznie 14 kg ryb – mówią statystycy, odnosząc tę wartość do średniej światowej wynoszącej 20,2 kg. I nie zanosi się na rychłą poprawę. Dlaczego? Nieco wyjaśnień dała debata z 11 grudnia 2024 roku zatytułowana „Bezpieczeństwo żywnościowe Polski w aspekcie gospodarki morskiej”.

Organizatorem była Fundacja FAPA Polska Izba Bankowości Spółdzielczej. To bardzo dobrze, iż taką debatę udało się zorganizować i że zaproszeni goście starali się odnieść do tak odległych tematów. Odległych, bowiem nie budzi obaw bezpieczeństwo żywnościowe Polski w sytuacji, gdy nasz kraj eksportuje 1/3 wyprodukowanej żywności.
Gorzej z encyklopedycznym już tylko pojęciem gospodarki morskiej. Do historii odchodzi rybołówstwo dalekomorskie, które z zeszłym wieku dysponowało flotą 130 statków, a dziś 2, operującymi na wodach północnego Atlantyku, południowego Pacyfiku i zachodniej Afryki. W efekcie większość tych połowów trafia do Afryki, a Polska jest postrzegana na arenie międzynarodowej jako partner dbający o bezpieczeństwo żywnościowe. Brawo.
Nastrój mogłaby poprawić statystyka dotycząca floty bałtyckiej – 823 jednostki, ale nie należy się zbytnio cieszyć, gdyż limity połowowe mocno obkurczają sieci rybaków, a już szczególnie irytująca jest nierównowaga sił na Bałtyku –przyznane nam europejskie limity są pod kontrolą, i zupełnie bez żadnej kontroli są rozzuchwalone połowy rosyjskiej floty. Ale sąsiadów się nie wybiera.
Ile zjadamy
Kwoty ujmujące eksport i import ryb nie bilansują się, więcej sprowadzamy i w efekcie na rynek trafia rocznie 510 tys. ton. Istnieje też nierejestrowana wymiana towarowa międzynarodowa wewnątrz sieci – tych handlowych, tzw. sieciówek. To takie ” przesunięcie towarów” z kraju do kraju, podyktowane popytem i wielkością zapasów.
Najistotniejszą informację jest wielkość spożycia ryb w Unii Europejskiej – 50 mln ton, a dostawa z własnych źródeł to raptem 5 mln ton, głównie z Norwegii, Danii i Islandii. Na tej wyspie podstawą gospodarki jest rybołówstwo.
Nie można więc pominąć obecności na wspomnianej debacie ambasadora właśnie Islandii w Polsce JE Friðrika Jónssona, który podkreślał dobrą współpracę między tymi dwoma krajami.
- Islandzcy producenci ryb coraz częściej wykorzystują siły polskich przetwórców, polskie chłodnie, jest też coraz więcej islandzkich inwestycji w Polsce - zaznaczył.
- A Polacy pracujący w islandzkich przetwórniach uzyskują europejski wynik z konsumpcji ryb.
Pływająca tablica Mendelejewa
Europejski rynek ryb jest zdominowany przez dostawy z Azji. To 76,5%. Trudno tu pominąć kwestie związane ze spożywaniem pangi. A szczególnie chodzi o kwestie bezpieczeństwa.
Dietetycy przestrzegają - panga nie jest zdrową rybą. Nie dostarcza cennych składników odżywczych, w jej mięsie stwierdza się podwyższone stężenie metali ciężkich i innych toksyn. Z konsumpcją tej ryby związane jest właśnie ryzyko spożycia mięsa, które może być zakażone pasożytami. Na dodatek nic nie wiadomo o warunkach transportu. Wiąże się z tym sposób przygotowania filetów do zamrożenia przez dodawania do mięsa takich związków, które wiążą wodę. I mięso jest bardziej jędrne i soczyste, a ryba cięższa.
Jeśli chodzi warunki hodowli pangi, to idealnie pasuje tu określenie - pływająca tablica Mendelejewa. Czyli kumulację metali ciężkich i stosowanie hormonów. Efekt - ryba jest niewskazana zwłaszcza dla kobiet w ciąży i dzieci. Powinni jej unikać osoby stosujące zdrową dietę.
Więcej ryb morskich w naszej diecie
A co preferować? Ryby zawierające niezbędne dla człowieka białko i kwasy tłuszczowe EPA i DHA, które są produkowane tylko przez organizmy morskie, a nie posiada ich żadna inna żywność - jak mówiła uczestniczka wspomnianej konferencji dr hab. inż. Joanna Szlinder-Richert, profesor nadzwyczajny, zastępca dyrektora ds. naukowych Morskiego Instytutu Rybackiego. Dodała, że Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, abyśmy spożywali 250 mg kwasów EPA i DHA dziennie, celem profilaktyki chorób układu krążenia czy obniżenia insulinooporności. Ryby morskie są zatem kluczowe dla zapewniania jakościowego bezpieczeństwa żywnościowego. Są w naszej diecie absolutnie niezbędne i co więcej, nie do zastąpienia. Podkreśliła, że Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, abyśmy spożywali 250 mg kwasów EPA i DHA dziennie, celem profilaktyki chorób układu krążenia czy obniżenia insulinooporności.
W tej sytuacji, rodzi się pytanie: jak to jest z kontrolą importowanych ryb? I czy ktokolwiek w Głównym Inspektoracie Weterynarii bierze pod uwagę opinię o rybach z Azji? Zapowiedziana jest następna taka debata, więc istnieje szansa na wyjaśnienia.
Istnieje też szansa dla naszych bałtyckich rybaków na zmianę limitów połowów lub inne przydziały. Dostrzegają ją znawcy polityki międzynarodowej w fakcie rychłego objęcia przez Polskę prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Obecnie ten limit dla 9 krajów wynosi 304 tysięcy ton ryb. Szansa raczej na wagę szprotki.
Komentarze