Mniej niż 100 IBU i brak dzikich drożdży to nuda? Lepiej być nudnym niż obłudnym
Dzisiejszy świat – dzięki internetowi – pozwala na obserwowanie wszystkich nowinek, trendów i ciekawostek bez wychodzenia z domu. Dzięki internetowi można też obserwować, jakie reakcje budzą te sam wydarzenia w różnych częściach świata. Dziś o takim właśnie przypadku.
Przez polski piwny internet przelała się ostatnio fala trwogi, że oto nadciąga armagedon, gdyż dwa wysoce cenione na rynku browary kraftowe z USA, podejmując trud uwarzenia piwa kooperacyjnego, decydowały się na… „keller pilsa”. Wraz z tą informacją świat miał się skończyć, a słońce zgasnąć. Chyba nic bardziej mylnego. Miałem okazję gościć ostatnio w Leuven na Leuven Innoviation Beer Festival i tam też smakowite, ciekawie nachmielone, pomysłowe lagery były w samym centrum zainteresowania. Okazało się, że dla części zainteresowanych są to piwa nieznane, a przede wszystkim nieznane, jeżeli chodzi o wysoką jakość. Podobnie jest też z pozostałymi – ludzie nie przestali lubić piw dolnej fermentacji, ale odwrócili się od nich, bo nie były smaczne.
W chwili obecnej może się okazać, że to dolna fermentacja może być najświeższym trendem w piwnej rewolucji. Co więcej – może to być nie tylko trend, ale stała tendencja rozwoju rynku. Tendencja trudna, bo zrobienie dobrego smakowitego lagera nie jest rzeczą łatwą…
Jednak polski internet nie mógł sobie z tą sprawą poradzić. Znawcy i ich wyznawcy twierdzili, że mniej niż 100 IBU, brak beczki czy dzikich drożdży, to… NUDA!!!
Cóż chyba wolę być nudny niż obłudny. Bardziej cieszę się bowiem z tego, że za Wielką Wodą będą warzyć ciekawe lagery i przyznam cieszy mnie to bardziej niż pomysły na piwo z bakteriami izolowanymi z waginy czeskiej modelki czy z udziałem wymiocin kaszalota.
Fot. T. Niewęgłowski
"Zdaniem Błażewicza" to cykl cotygodniowych felietonów na naszym portalu. |