Piwna rewolucja w Polsce przypomina Islandię. Dlaczego?
Wszyscy jesteśmy chyba zgodni co do tego, że w Polsce jesteśmy świadkami piwnej rewolucji. Zastanawiałem się zatem, jak ta rewolucja wygląda… i wydaje mi się, że obecnie przypomina geografię Islandii. Dlaczego? Bo poza miejscami, w których piwna rewolucja eksploduje niczym gorąca woda z gejzerów, obserwujemy wielkie obszary ziemi zimnej, a często nawet zamarzniętej.
Szklany sufit
Jednym z głównych problemów z tym, aby piwna rewolucja rozlała się i uczyniła nasz kraj piwnym rajem jest to, że piwo ma nad sobą szklany sufit. Według mnie taką trudną do pokonania przeszkodą są bardzo mocne utrudnienia w dostępności. Co prawda piwna eksplozja spowodowała wykwit całej sieci specjalistycznych sklepów oraz multitapów. Jednak to nie wystarczy. Do specjalistycznego sklepu nie chadza się codziennie, podobnie jak do lokalu. Co za tym idzie, tego rodzaju inicjatywy mają większe szanse powodzenia w dużych miastach, gdzie potencjalne grono klientów może być rekrutowane z dużej grupy mieszkańców.
Jednak nie tylko wielkość skupisk ludzkich ma znaczenie w przypadku pozyskiwania nowych zwolenników piwnego świata. Mamy jeszcze dwie grupy, których udział może być dla rynku kluczowy: to szerokorozumiana gastronomia i handel. To te grupy „mają papiery”, aby podsycić piwny żar. Co więcej, ich siła jest na tyle duża, że mogą też ów ogień przygasić.
Gastronomiczne rozpieszczuchy
Jak wspominałem mamy już sieć wysoko wyspecjalizowanych lokali oferujących nowinki piwnego świata. Jednak knajpek, w których ciekawe piwo można zamówić do posiłku jedzonego z najbliższymi, wciąż jest jak na lekarstwo. A dopóki ta część rynku gastronomicznego nie zostanie podbita, wojny nie będzie, można uznać za wygraną. W tej części rynku zdobywanie miejsc jest trudne, bo „restauratorów” bardziej niż dobre piwo interesują sponsorowane ławki, parasole, nalewaki, systemy dopłat i zwrotów uzależnione od obrotu. W ten sposób gastronomiczne „rozpieszczuchy” wolą pozostać przy starym modelu, nawet jeżeli klient ma mieć mocno ograniczony wybór. Uważam, że każdy gastronom, który decyduje się na wyrwanie z wygodnego modelu „sponsorowanej” współpracy, jest zwolennikiem piwnej rewolucji na równi z brodatymi uczestnikami piwnych festiwali. Ba! Może jest nawet ważniejszy, bo piwnym szlakiem rusza tam, gdzie często nikogo jeszcze nie było.
Osiedlowe sklepy
Drugim przyczółkiem, który należy zdobyć dla powodzenia piw wyjątkowych, są sklepy. Jednak nie te specjalistyczne, a codzienne, czy sieciowe, w których dokonywana jest zdecydowana większość sprawunków. To właśnie w sklepach sieciowych czy osiedlowych dobre piwa powinny zadomowić się, by na stałe wpisać się w nasz krajobraz.
Piwne nowinki stanowią zapchajdziurę
Pierwsze symptomy pozytywnej zmiany już są widoczne. Piwne półki rozrastają się nieustannie. Szeroki i bogaty wybór w supermarketach zapoczątkowało Tesco, ale model ten szybko znalazł naśladowców. Udało się przezwyciężyć nawet problemy związane ze skalą. Piwa z browarów małych zostały zaszczepione w sieciach za pośrednictwem podmiotów, które gromadzą je, a następnie w masie odsprzedają marketom. Jednak i tutaj pojawiają się pewne problemy. Mała ilość piw dostarczanych do marketów powoduje nierówne zaopatrzenie. Są markety zaopatrzone dobrze i te, w których piwne nowinki stanowią zapchajdziurę. Co więcej, nie widać chemii pomiędzy stronami tego obrotu. Dla marketów piwa stanowią modę, na którą trzeba reagować, ale bez przesady. W końcu zgodnie ze statystyką na ryku marketów tylko 10% nowych produktów ma przetrwać dłuż niż 24 miesiące. Ale wina leży nie tylko po stronie sklepów. Także browary uznają, że market to sklep drugiej kategorii. Dlatego tam starają się upłynnić piwa „limitowanych edycji” i „warek specjalnych” – bo jak wiedzą, numer ze sprzedażą piw wadliwych do sklepów specjalistycznych już nie przejdzie…
Nie zmarnujmy tego potencjału
Mamy zatem bardzo dobrą sytuację wyjściową. Nie możemy tego potencjału zmarnować. Jednak, aby dobre piwo wyszło ze swego kręgu i stworzyło nową jakość na całym rynku spożywczym, musimy działać uczciwie i na zasadach partnerstwa.
Czego wszystkim życzę…
"Zdaniem Błażewicza" to cykl cotygodniowych felietonów na naszym portalu. Wszystkie wpisy znajdziesz TUTAJ. Nie przegap żadnego tekstu - zapisz się na newslettera. |
Fot. T. Niewęgłowski