Partner serwisu
10 października 2016

ZUS CZY 500+? Będzie ubywać „tyskopijców” i miłośników „ipy-sripy”

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

Jednym z najbardziej nośnych i emocjonujących tematów podejmowanych przy piwie jest polityka. Pewnie wypełnia ona niejedną okołopiwną dyskusję. Jednak nie piszę o tym, bo mam zamiar zacząć podejmować tematy polityczne. W dalszym ciągu chcę się zajmować piwem. Jednak jeden z czytanych ostatnio tekstów branżowych pokazał, jak ważna jest polityka – zwłaszcza ta demograficzna.

ZUS CZY 500+? Będzie ubywać „tyskopijców” i miłośników „ipy-sripy”

 

Główna siła – mężczyźni w wieku produkcyjnym

Przewrotny tytuł tekstu ma symbolizować dwa warianty dla zachowania Polski jako piwnego pioniera w Europie. Statystyczny Polak wypija blisko 100 l piwa rocznie – to jeden z najczęściej przytaczanych przykładów opisujących naszą sytuację. Jak jednak wiadomo, nie ma większego kłamstwa niż statystyka. Bo przecież nie przedszkolaki i słuchacze Uniwersytetów Trzeciego Wieku robią ten wynik. Główna siła spożycia uwarzonego w Polsce piwa spoczywa na mężczyznach – i to takich w tzw. wieku produkcyjnym, czyli 18-65 lat. To spośród nich rekrutują się najzagorzalsi piwosze – bez względu, czy to przysłowiowi „tyskopijcy” czy miłośnicy „ipy-sripy”.

 

Kto wypije 1 mln hl piwa?

Niestety nieubłagana demografia wskazuje, że w ciągu najbliższych 7 lat mężczyzn w wieku 18-65 lat będzie o cały milion mniej niż dziś. A to już sama statystyka mówi, że nie mamy gdzie upchnąć 1 mln hl piwa, nie wspominając o tym co te „orły, sokoły, herosy” robią dla swych żon, matek i córek – by nie obarczać ich obowiązkiem picia piwa. Sytuacja wygląda jeszcze gorzej, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że największe braki odnotujemy w kategorii 20-29 lat, czyli tych najaktywniejszych.

 

Co zrobili wielcy piwni gracze?

Okazuje się zatem, że nie tylko rząd musi coś z tym zrobić, ale pomniejszające się i starzejące społeczeństwo stanowić może spory kłopot także dla polskiego rynku piwa. Co z tym należy zrobić? Dróg jest kilka. Dwie z nich obrali wielcy gracze… wytypowali ludzi, do których chcą trafić.

 

Jeszcze nie piwo, już nie cola

Dla tych, którzy dopiero wchodzą w wiek pozwalający na spożywanie alkoholu oferują napoje o niskiej zawartości alkoholu i mocno gazowane. Tak skomponowane, aby nie było dużej różnicy między pierwszym dorosłym piwem, a ostatnią młodzieńczą colą.

 

Bez goryczy, też tej życiowej

Druga grupa to ludzie bardzo dojrzali – tym, którzy swoje hipsterskie koszule w kratę zamienili wpierw na garnitury, a potem na dresy pozwalające uganiać się za wnukami. Tym też chcą zaproponować piwo – ale nie gorzkie, bo goryczy życia już pewnie doświadczyli, ale delikatne i słodkie – niczym „dziadkowe wertersy” z reklamy.

 

Zachęcajmy panie!

A czy są jeszcze jakieś alternatywy? Oczywiście, że tak, bo dróg do osiągnięcia celu jest wiele. Jednak tą najprostszą jest wciąż podnoszenie kultury picia piwa, otwieranie się na kuchnie, a także przekonywanie do dobrego piwa pań. Gdyby mężczyźni nie musieli całego nawarzonego piwa mieć na swojej głowie, z pewnością byłoby łatwiej…

 

Fot. T. Niewęgłowski

 

Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.
Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.
Nie chcesz przegapić kolejnego felietonu? Zapisz się na newslettera.

 

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ