Dlaczego drożdże piwowarskie są jak psy?
W czasie branżowej prasówki trafiłem ostatnio na artykuł zatytułowany „Jak piwo z winem”. Czytając jego pierwsze akapity, sądziłem, że to kolejny artykuł z cyklu „amerykańscy naukowcy odkryli…”. Duży poziom ogólności i zderzenie wiedzy z zakresu nauk historycznych z wiedzą biologiczno-chemiczną podniosło moją czujność.
Artykuł nie zaskakiwał przewrotnymi tezami, ale urzekł mnie jednym fenomenalnym porównaniem dotyczącym drożdży. Otóż autorzy porównali drożdże piwowarskie do psów, a te winiarskie do kotów. [Jakie to genialne!]
Drożdże piwowarskie są jak psy
Drożdże piwowarskie – jak psy – są mocno udomowione. Piwowarzy zaś dbają o ich czystość (niczym rasy) i nie dopuszczają do mutacji. Z tego też względu sterylizują brzeczkę przed ich zadaniem. Dzięki temu człowiek kontroluje ich działanie, a jej wynik jest przewidywalny.
A drożdże winiarskie jak koty
Natomiast drożdże winiarskie są jak koty. Działają w otwartym otoczeniu, w różnych temperaturach, wystawiając na działanie z innymi szczepami i organizmami. Co więcej, zatrudniane są tylko raz w roku – po zbiorze winogron. Drożdże te są jak koty. Chodzą własnymi drogami, wracają tylko, gdy dostają coś do jedzenia i same decydują o hierarchii.
Skąd moja fascynacja browarnictwem?
Przyznam, że tak mi się spodobało to porównanie, że postanowiłem się nim z Państwem podzielić. No i na koniec osobiste wynurzenie. Teraz już rozumiem moją fascynację browarnictwem… po prostu zdecydowanie przedkładam psy nad koty.
Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.
Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.
Nie chcesz przegapić kolejnego felietonu? Zapisz się na newslettera.
Fot. T. Niewęgłowski