Partner serwisu
30 grudnia 2016

Wielkość butelki piwa w końcu idzie w dobrą stronę

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

Kiedy wkraczałem w wiek, który upoważniał mnie do legalnego zakupu piwa było one dostępne w kilku różnych formatach. Były piwa w butelkach małych po 250 i 330 ml. Była puszka i butelki – oba pojemniki po pół litra. Podział taki był bardzo elastyczny, a pojemności piw można było dostosowywać nie tylko do gatunku, ale także okoliczności.

Wielkość butelki piwa w końcu idzie w dobrą stronę

Niektóre opakowania się u nas nie przyjęły

Niestety z czasem większość mniejszych opakowań zniknęła z rynku. Sprzyjało temu rosnące zapotrzebowanie na piwo, można było sprzedać go więcej, a i cena jednakowych opakowań była jeszcze bardziej atrakcyjna. Z głównie ekonomicznych pobudek cały czas inwestowano w puszkę, która logistycznie jest rozwiązaniem optymalnym. W okresie wzrostu roli i zasięgu dyskontów zaczęto wprowadzać też opakowania wykraczające ponad pól litra piwa. Nie będę już wypominał o nieudanej próbie wprowadzenia na rynek – sprawdzonych choćby na Bałkanach – butelek pet o pojemności 1,5 litra. Na polskim rynku przyjęły się za to promocyjne puszki i butelki o pojemnościach 575, czy 660 ml.

Rynek domaga się powrotu zróżnicowanych opakowań

Niestety dość sztywny system opakowaniowy nie jest kompatybilny z bardzo dynamicznym rynkiem piwa, który domaga się powrotu zróżnicowanych opakowań. Doskonale to widać na przykładzie USA, gdzie piwa można dostać w bardzo różnorodnych opakowaniach i objętościach. W momencie, gdy na rynku pojawiają się setki nowych piw dostępność w małych opakowaniach, czy takich które pozwalają zachować walory piwa (np. IPA w puszcze lepiej zachowującej świeżą chmielowość) stanowi dodatkowy atut. Podobnie jest w przypadku piw o wysokim ekstrakcie i mocnych, gdzie wypicie dużej butelki da tylko połowę radości opróżnienia dwóch małych.

W tym temacie polskie browary nie nadrabiają strat

W Polsce przyjęcie tych rozwiązań idzie z oporami. Częściowym wytłumaczeniem jest brak elastycznych linii rozlewniczych, czy linii do puszek u mniejszych graczy. Co więcej pewne browary cały czas żyją w przekonaniu, że sprzedając wielkie butelki będą musiały znaleźć mniej chętnych. Dlatego uważam, że opakowania to przestrzeń, w której polskie browary nie nadrabiają strat do liderów piwnej rewolucji. A sądzę, że oferowanie małych opakowań przyczyniłoby się nie tylko do dalszego ożywiania rynku, ale – czym chciałbym zachęcić browary – do zwiększenia dochodów.

Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.
Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.
Nie chcesz przegapić kolejnego felietonu? Zapisz się na newslettera.

 

Fot. T. Niewęgłowski

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ