Rynek spożywczy rośnie, ale część producentów narzeka. Pomogą nowe technologie?
Wartość polskiego rynku FMCG w 2016 roku wyniosła 255 mld PLN. Mimo wzrostu na poziomie 4,3 proc. r/r, lokalnym producentom coraz trudniej utrzymać na nim pozycję, zwłaszcza w obliczu postępującej konsolidacji. Receptą na problemy mogą być inwestycje w nowe technologie i poprawa rentowności zakładów. Z danych GUS wynika, że znaczna część polskich producentów żywności jest informatycznie zacofana.
Rynek spożywczy w Polsce jest jednym z najszybciej rozwijających się sektorów produkcyjnych, posiadającym duży potencjał eksportowy. Pozytywną koniunkturę najlepiej oddają liczby. Według analityków Domu Maklerskiego PKO Banku Polskiego, w 2016 roku wartość rynku FMCG, zdominowanego przez 10 międzynarodowych koncernów do których należy większość popularnych marek, wyniosła 255 mld PLN, co oznacza wzrost na poziomie 4,3 proc. r/r. Z raportu Market Monitor wynika z kolei, że w bieżącym roku możemy spodziewać się wzrostu lokalnej sprzedaży w branży spożywczej o ponad 3 proc. Warto również zwrócić uwagę na eksport, który w 2016 roku wzrósł o prawie 6 proc. To bardzo optymistyczne wyniki.
Rynek pełen wyzwań
Mimo sprzyjającej koniunktury, nie wszystkim jednak graczom wiedzie się dobrze. Z danych Euler Hermes wynika, że rośnie liczba upadłości a przemysł jest tutaj jednym z liderów. Wielu polskim firmom produkującym żywność trudno jest utrzymać się na rynku zdominowanym przez duże, dobrze zinformatyzowane przedsiębiorstwa i jeśli nie zoptymalizują one procesów wytwórczych, to grozi im upadłość lub przejęcie przez konkurencję.
Chyba dochodzimy do momentu, gdy konsolidacja będzie przyśpieszała, a powodów jest wiele: ewolucja handlu detalicznego w Polsce, zmiana preferencji zakupowych, rosnąca rola dyskontów na pewno wymuszą konsolidację sektora – twierdzi Paweł Stamburski, dyrektor departamentu sektorów strategicznych Banku Zachodniego WBK.
Zdaniem ekspertów, rynek spożywczy jest wyjątkowo wrażliwy na zmiany a to sprawia, że czynników, które należy wziąć pod uwagę przy produkcji, jest mnóstwo. Menedżerowie odpowiedzialni za zarządzanie w firmach z sektora spożywczego muszą sprostać takim wyzwaniom, jak m.in. fluktuacja cen surowców, kursów walut, a także pogoda czy nastroje konsumenckie. Planowanie produkcji jest bardzo często procesem złożonym, realizowanym w długiej perspektywie czasowej. Przykładem może być produkcja warzyw dla gastronomii, gdzie dla podstawowych linii produktów planowanie odbywa się z wyprzedzeniem ponad rocznym, w kilku przypadkach nawet dwuletnim. Wynika to z cyklu produkcyjnego (przetwarzanie warzyw, mrożenie, apertyzacja) i cyklu wegetacyjnego roślin oraz lokalizacji ich uprawy.
Złożoność procesów produkcyjnych w naszym przypadku wynika z korelacji pomiędzy terminem zbioru plonów, a ich przetwarzaniem. Ważną rolę odgrywają tu takie czynniki jak lokalizacja fabryk, cykl ich pracy, czy też interakcje z częścią agrotechniczną. Plony często zbiera się zależnie od warunków wegetacyjnych czy pogodowych, a prace mogą przesunąć się nawet o kilka tygodni. Trzeba również wziąć pod uwagę specjalizację asortymentową poszczególnych fabryk i to, że stanowią one złożone środowiska produkcyjne, wymagające istotnego wsparcia narzędziowego – twierdzi Witold Kosmala z Bonduelle. To wszystko sprawia, że zarządzanie w branży spożywczej jest trudniejsze niż w wielu innych sektorach. Znajduje to odzwierciedlenie w sytuacji finansowej przedsiębiorstw.
Jak wynika z ubiegłorocznych danych Krajowego Rejestru Długów, zadłużenie firm spożywczych rośnie. Branża nie płaci bankom, firmom handlowym i sobie nawzajem. Na blisko 3,5 tys. firm z branży spożywczej, notowanych w bazie danych KRD BIG, łączne zadłużenie wyniosło 197 mln zł i wzrosło o 22 mln zł. Najgorzej radzą sobie firmy zajmujące się przetwarzaniem, konserwacją oraz produkcją wyrobów z mięsa - zalegają swoim wierzycielom na ponad 71 mln zł. Z kolei te, które zajmują się wyrobami piekarskimi i mącznymi mają długi w wysokości 45 mln zł. Kiepsko radzą sobie również producenci owoców i warzyw - mają do oddania łącznie ponad 35 mln zł – a w niewiele lepszej sytuacji są producenci napojów, którzy łącznie winni są wierzycielom ponad 14 mln zł.
Sektor spożywczy charakteryzuje się wyjątkową zmiennością otoczenia, co wynika zarówno z czynników makroekonomicznych, jak i przyzwyczajeń odbiorców oraz zmian na globalnych rynkach zbytu. Bardzo ważna jest tutaj możliwość prognozowania popytu, szybkiej reakcji na zmiany i przestawienia produkcji, gdy zachodzi taka potrzeba. Aby było to możliwe, konieczne jest zapewnienie szybkiej i precyzyjnej informacji o procesach zachodzących zarówno wewnątrz, jak i poza przedsiębiorstwem. Jeśli te warunki nie zostaną spełnione, to firmie trudno jest funkcjonować na bardzo konkurencyjnym i zmiennym rynku – tłumaczy Piotr Rojek, prezes zarządu firmy DSR, dostarczającej systemy wspierające zarządzanie produkcją.
Na cyfrowym dopingu
Słaba kondycja części firm to efekt braku inwestycji w rozwiązania informatyczne optymalizujące zarządzanie produkcją i przedsiębiorstwem. W Polsce krajobraz systemów ERP nie prezentuje się zbyt optymistycznie. W przypadku firm zajmujących się przetwórstwem przemysłowym, ponad 22 tysiące dużych przedsiębiorstw nie posiada żadnego narzędzia informatycznego, umożliwiającego lepsze zarządzanie i optymalizację kosztów produkcji, i to na podstawowym poziomie. W sektorze spożywczym informatyzacja przebiega jeszcze wolniej: zaledwie co czwarta firma produkująca żywność posiadał system ERP. To niemal dwa razy gorszy wskaźnik niż w sektorze chemicznym i farmaceutycznym, nie mówiąc o sektorze motoryzacyjnym czy elektronicznym, gdzie blisko 60% firm zadeklarowało posiadanie systemu wspierającego zarządzanie przedsiębiorstwem.
Według Witolda Kosmali z firmy Bonduelle Polska, technologie informatyczne są naturalnym krwiobiegiem i układem nerwowym organizacji. Są krytyczne dla utrzymania jej na wymaganym poziomie sprawności, a jednocześnie umożliwiają optymalizację procesów wpływających na efektywność firmy.
W mojej ocenie technologie informatyczne wspierające konkurencyjność to takie, które w sposób optymalny łączą efektywność przewidywań sprzedaży z produkcją i gospodarką magazynową. Wdrożenie systemu, który łączy te wszystkie aspekty skutkuje pełną dostępnością produktów przy dynamicznie zmieniającym się popycie i ograniczeniu kosztów do minimum – tłumaczy Witold Kosmala.
O znaczeniu rozwiązań IT dla producentów żywności przekonuje również Dariusz Wierzbicki, dyrektor IT w Farm Frites Poland, gdzie system ERP dostarczony przez QAD traktowany jest m.in. jako źródło wszelkich informacji dotyczących zdarzeń gospodarczych w firmie, umożliwiając rejestrację przychodów oraz śledzenie zobowiązań i należności. Zdaniem Dariusza Wierzbickiego, jeśli firma planuje rozwój, to po osiągnięciu pewnej skali działania musi zainwestować w system informatyczny, by móc maksymalnie wykorzystać zarówno posiadane zasoby, jak i możliwości oferowane przez rynek.
Producenci żywności z reguły pracują na niewielkiej marży, więc systemy klasy ERP umożliwiają im podwyższenie rentowności poprzez optymalizację wykorzystania zasobów i wskazanie obszarów, w których poprzez udoskonalenie procesów możliwa jest poprawa wyników – przekonuje Wierzbicki.
Wartość dodana
Dla mniejszych graczy to ważna informacja, zwłaszcza, że duże przedsiębiorstwa idą dalej i coraz częściej sięgają po rozwiązania uzupełniające klasyczny system wspierający zarządzanie. Przykładem może być Twinings AB Food, jeden z największych producentów wyrobów spożywczych w Europie, który stanął przed wyzwaniem związanym ze zmniejszeniem czasochłonności procesu układania harmonogramu produkcyjnego i eliminacją jego ręcznej obsługi. Twinings zdecydował się na wprowadzenie systemu do zaawansowanego planowania i harmonogramowania produkcji Preactor APS.
W pewnym momencie stanęliśmy przed koniecznością usystematyzowania i usprawnienia systemu harmonogramowania produkcji. Przy tak dużej ilości marek nieodzowne stało się wprowadzenie narzędzia, które skróci czas ich tworzenia, a sam plan będzie bardziej dokładny. Dodatkowo pozwoli na uwzględnienie wszelkich czynników technologicznych, występujących w procesie produkcji - stwierdził Bartłomiej Stryczek, były szef informatyki w Twinings AB Food.- Chcieliśmy, aby harmonogram był lepszy - nie generował błędów wynikających z ograniczonej dostępności ludzi oraz problemów, związanych nie tyle z nieznajomością technologii, ale z konieczności takiego ułożenia harmonogramu, aby czas między produkcją jednego rodzaju herbaty, a drugiej był jak najkrótszy. Eliminacja powyższych błędów wpływa na opłacalność całego procesu – dodaje Bartłomiej Stryczek.
Rozwiązanie uzupełniające system ERP wprowadził także Farm Frites, który przy wsparciu firmy DSR wdrożył RF Express, bezprzewodowe rozwiązanie informatyczne pracujące w czasie rzeczywistym w trybie online. Zostało ono zaprojektowane z myślą o integracji krytycznych funkcji automatycznego gromadzenia danych oraz kodów kreskowych z systemem ERP.
Dzięki użyciu terminali radiowych każdy element przekazywany do produkcji na linii płatków jest natychmiast rejestrowany w systemie w trybie on-line. Ma to tym większe znaczenie, że musimy dokładnie śledzić każdy komponent wykorzystany do produkcji, terminy przydatności oraz partię wyrobu gotowego. Dodatkowo, system umożliwia śledzenie kosztów przyporządkowanych do konkretnego zlecenia roboczego. W konsekwencji, mamy również możliwość zmniejszenia stanów magazynowych. Dysponujemy precyzyjną informacją, co i w jakim tempie schodzi z magazynu. Eliminuje to konieczność zamawiania nadmiarowych ilości materiałów – dodaje Dariusz Wierzbicki.
Quo Vadis branżo?
Czy szybka informatyzacja dużych zakładów oznaczać będzie konsolidację sektora i przejmowanie firm, które gorzej radzą sobie na rynku? Informatyzują się nie tylko duże zakłady produkcyjne, w IT inwestują również te mniejsze umacniając swoją pozycję na lokalnym rynku. Niestety nie wszystkie – jedną z największych barier są obawy o koszty. Rośnie liczba dłużników, wejście w życie podatku od sieci handlowych sprawiło, że sieci handlowe przerzuciły część kosztów na producentów żywności. To utrudnia podejmowanie decyzji zwłaszcza przy niskiej marży. Dariusz Wierzbicki podpowiada jednak rozwiązanie: chmura. Jego zdaniem, w dzisiejszych czasach nie trzeba już inwestować we własną, skomplikowaną infrastrukturę IT, by czerpać korzyści z systemów ERP. Można skorzystać z dużo tańszych rozwiązań „chmurowych”, oferowanych przez dostawców w modelu SaaS (Software-as-a-Service). W przypadku takiego wdrożenia firma może skupić się na zagadnieniach biznesowych, nie angażując się tak mocno w skomplikowane procesy informatyczne.
Warto także skorzystać z unijnego dofinansowania. Choć nie jest ono tak duże jak w poprzedniej perspektywie, to wciąż można dzięki nim sfinansować znaczną część wdrożenia.
Źródło: informacja prasowa
Fot.: 123rf.com