Wiosna… idziemy na piwo!
Obok piwa mam też drugą, równie wielką pasję, psy! Moim osobistym przyjacielem jest angielski springer spaniel imieniem Bruno. Dlatego, gdy za oknami pojawia się wiosna i pierwsze ciepłe dni napełniają człowieka nową życiową energią, niczym bumerang pojawia się piosenka z pięknym tekstem Edwarda Stachury.

„Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu nie jeden już zginął
Nie jeden zginął już kwiat!”
Dziwne to i piękne. Przecież z psem, z taką samą intensywnością, spaceruję cały rok. Jednak wiosna ma w sobie to piękno i siłę, która nie tylko zachęca do jeszcze dłuższych wypraw, a przede wszystkim do picia piwa na świeżym powietrzu.
Jak pijemy piwo na świeżym powietrzu?
Zazwyczaj pierwsze „podwórkowe” piwa piłem w długi majowy weekend. Jednak tegoroczna aura może zmusić mnie do przesunięcia daty otwarcia sezonu. Jednak bez względu na to, czy zimne dni w końcu miną i nadejdzie tak upragniona ciepła wiosna, czy jeszcze trochę to potrwa warto zastanowić się nad tym, jak pijemy piwo na świeżym powietrzu.
Przywykłem już do pisania pozytywnych słów na temat rozwoju kultury picia piwa. Cieszę się, że wiele miejsc tworzy usytuowane na zewnątrz przestrzenie do spędzania ciepłej pory roku przy piwie w gronie znajomych. Jednak na żadnym innym polu nie pozostaje tyle do zrobienia co w zakresie piwa pitego „na polu” – jak mawiają mieszkańcy południowej części naszego pięknego kraju.
Pod chmurką jak pod budką
Piwo pite pod chmurką wciąż ma charakter jak to się zwykło mawiać – pitego pod budką. Spożywamy je gdzie popadnie, bez względu na okoliczności, bez żadnego ceremoniału i w znacznych ilościach. Oczywiście czasem dochodzi do sytuacji – jak ostatnio w Warszawie, gdzie młody człowiek z przygotowaniem prawniczym chce pokazać bezsens regulacji dotyczący konsumowania piwa nad brzegami Wisły. Jednak wiele zależy od nas – ludzi piwo pijących. Pamiętajmy, że konsumowane przez nas piwo świadczy o nas i całej branży.
Piwo ma służyć przyjemności, dawaniu radości ze wspólnego spędzania czasem… Sami powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zgrzewka piwa wypitego wprost z puszki, gdzieś za śmietnikiem o 6 rano spełnia te warunki. Czy nie lepszym rozwiązaniem jest udanie się na jedno ciekawe piwo w miejsce przygotowane specjalnie dla miłośników tego trunku…
Wierzę, że nasza praca to zmieni
Odpowiedź na to pytanie pozostawiam każdemu indywidualnie. Jestem przeświadczony, że czytelnicy moich cotygodniowych wypocin są ambasadorami kulturalnego picia piwa, którzy swoją postawą do piwa przyciągną kolejnych konsumentów. Wierzę jednak, że nasza praca zmieni ten obraz i osoby kulturalnie pijące piwo zrzucą z siebie ciężkiej jarzmo wypracowane przez lata przez ludzi „spod budki z piwem”.
Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.
Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.
Nie chcesz przegapić kolejnego felietonu? Zapisz się na newslettera.
Fot. T. Niewęgłowski