Partner serwisu
04 lipca 2017

Nie jesteśmy samotną wyspą

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

Wakacje – Kanikuła – Sezon Ogórkowy – piwne żniwa… słowem lato. O tej porze roku powinniśmy zajmować się tematami odgrzewanymi, burzami w szklance wody, a przede wszystkim konsumowaniem zdecydowanie większej ilości piwa niż w pozostałych porach roku. A jak jest?

Nie jesteśmy samotną wyspą

Prawdziwe nawałnice

Ten rok jednak jest wyjątkowy – zamiast burz w szklance wody nieustannie nadciągają te prawdziwe nawałnice. Zamiast informacji błahych dowiadujemy się, że rząd przygotowuje się do znacznych ograniczeń w sposobie reklamy, dostępności i systemie obciążeń fiskalnych dotyczących alkoholu, a w szczególności piwa. Także bardzo kapryśna pogoda – gdy jednego dnia maksymalna temperatura sięga stopni 30, by następnego dnia nie przekroczyć 15 kreski na termometrze – nie pozwala na stabilizację szczytu sezonu.

Wszystko to wydaje składać się w ważny rok dla postrzegania nowoczesnego piwowarstwa, w którym ścierają się różne frakcje: rzemieślników i fabrykantów, rewolucjonistów i tradycjonalistów, osób miłujących jakość i smak, i tych, którzy w najprostszy sposób chcą zarobić, za nic mając smak i zdrowie konsumentów. Już jakiś czas nie mogę pozbyć się tego czarnowidztwa, poczucia rozchodzenia się grupy ludzi, których drogi były bardzo bliskie, a teraz dość nagle rozchodzą się w różne strony.

Jak jest na świecie?

Dłuższy czas zastanawiałem się, czy tylko ja mam to wrażenie obserwowania „walczących pod dywanem brytanów”. Postanowiłem zobaczyć, o czym w tym czasie piszą branżowe media ze świata. I oto jak na zawołanie pojawiła się sprawa rozpoczęcia w USA akcji Brewers Associacion, akcji wyróżniania na rynku piw warzonych w prawdziwie kraftowych/rzemieślniczych browarach. Okazało się bowiem, że w kraju wolności i niczym nieograniczonych możliwości istnieje zauważalna potrzeba uporządkowania spraw dotyczących rzeczywistych producentów piw na półkach.

Amerykańska branża uznała bowiem, że oznakowanie za pomocą specjalnego znaku będzie jasnym sygnałem dla klientów i może mieć wpływ na podejmowane decyzje zakupowe. Wprowadzane oznaczenie ma podkreślać piwa warzone w małych (jak na amerykańskie warunki) niezależnych browarach. Jednak nie o sam certyfikat tu chodzi. O wiele ważniejszy jest fakt, dla którego taki system powinien zostać wprowadzony.

Mnie osobiście najbardziej urzekło porównanie, które pozwolę sobie przytoczyć: „W ciągu ostatniej dekady producenci piwa z browarów należących do światowych koncernów w konfrontacji z browarami niezależnymi zaczęli tworzyć „błotniste wody”, w których poruszać się mieli pijący, którzy często wypowiadają się, że świadomie chcą wspierać niezależnych producentów piwa”. Tu więc jest pies pogrzebany! Amerykański rynek osiągnął punkt krytyczny, w którym wielkie koncerny kupują wytypowane browary i podszywają się pod producentów niezależnych. Co prawda w każdym przypadku twierdzą, że nie zamierzają interweniować w funkcjonowanie browarów, ale włączając je we własne systemy dostaw, dystrybucji itd. tworzą nierówne ramy funkcjonowania dla wszystkich graczy. Co więcej zależy im na ukrywaniu swojego zaangażowania, aby tworzyć tę mętną wodę, w której konsument – niczym czapla – raz złowi rybę, a raz trudną do przełknięcia żabę.

Okazało się, że wyróżnik, którego potrzebuje nie tylko branża, ale także konsument wynika z podstawowych definicji browaru rzemieślniczego. Co więcej okazuje się, że sprawa jest na tyle poważna, że – po dwóch wcześniejszych nieudanych próbach wdrożenia systemu znakowania – trzecia próba była udana.

Sama amerykańska definicja jest znana. Jeżeli ktoś jeszcze jej nie zna i chciałby poznać to osobiście polecam bardzo ciekawy materiał na kanale Jabeerwocky na Yotube:

U nas też woda robi się już bardzo mętna

Jednak jako konkluzje chciałbym, byśmy zastanowili się, czy nie warto porzucić ambicje i zastanowić się, czy nie ma dla naszego piwa rzemieślniczego spraw, które mogłyby połączyć różne grupy. Czy nie warto porozumieć się, by rugować produkty, którymi wmawia się, że tak smakuje piwo, a tak naprawdę robi się krecią robotę dla naszej pasji… Może uda się, żeby zaprzeczyć przysłowiu iż „mądry Polak po szkodzie” i dogadać się wcześniej niż Amerykanie… u nas też woda robi się już bardzo mętna.

Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.
Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.
Nie chcesz przegapić kolejnego felietonu? Zapisz się na newslettera.

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ