Piwna butelka, a sprawa polska…
W tym tygodniu najwięcej czasu zajęło mi wybranie tematu do kolejnego felietonu. Mimo wakacji, które bywały zazwyczaj synonimem bezruchu, tematów do omówienia pojawia się całe mnóstwo…
Mamy zatem ciągłą walkę o akcyzę, która zatacza coraz większe kręgi. Zaczęło się niewinnie, od próby zmiany w sposobie naliczania podatku od producentów alkoholu, jako sposobu nabicia państwowej kasy. Jednak zaangażowanie znacznych sił – zarówno instytucjonalnych, jak lobbystów pokazuje niezbicie, że walka idzie o większą stawkę, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze i zmiany w preferencjach Polaków. Odpuszczam zatem komentowanie tej sprawy. Poczekam do finału. Zobaczę czym to się skończy. Może upadnie na etapie pomysłu, jak słynne 25 groszy, które miało być doliczane do każdego litra paliwa kupowanego na polskich stacjach benzynowych.
Piwo najchętniej kupujemy w małych sklepikach…
Kolejnym pomysłem, w którym chciałem napisać był bardzo ciekawy profil piwnych zakupów dokonywanych przez naszych rodaków. Okazuje się bowiem, że mimo iż większość zakupów przenosimy do sklepów wielkopowierzchniowych oraz najprężniej rozrastających się sieci dyskontowych, ale piwo najchętniej kupujemy w sklepie małego formatu. Co jest przyczyną takiego stanu? Może fakt bliskości takiego sklepu? Może jakaś specjalna polityka liderów rynku? A może najzwyczajniej przyczyną tego faktu jest podniesienie naszej mobilności? To tłumaczyłoby wiele… wzrost sprzedaży piwa na stacjach benzynowych, piwne zakupy w pierwszym napotkanym sklepie lub dyskoncie, w którym większości Polaków znany jest każdy produkt i system ich ustawienia na półce. W takim wypadku tracą sklepy specjalistyczne, których lokalizacji nie znamy, albo nie jesteśmy w stanie bywać tam tak często jak chcemy. Podobnie jest z super- i hipermarketami, gdzie jeździmy raz w tygodniu, bo usytuowane na obrzeżach miast sklepowe molochy nie stanowią dla nas atrakcji. O tym też przyjedzie pewnie napisać później – po urlopie. Choć już dziś wiem, że korzystając z przywileju bycia pasażerem pewnie kupię jakieś piwo i na stacji, a w miejscu wypoczynku poznawanie sklepów ograniczę do niezbędnego minimum (czyli małego formatu właśnie).
Jak wygląda sprawa kaucji butelek?
Po tych długich namysłach postanowiłem napisać o… butelce! Co grosza butelce pustej! Dziwne, gdyż w tych właśnie dniach ożyła sprawa kaucji oraz obowiązkowego zwracania opakowań. Ale do rzeczy.
Otóż każdego letniego dnia chadzam nad jezioro Skanda, by zaznać letniej kąpieli. Nie stanowi to problemu, gdyż w Olsztynie praktycznie każdy na najbliższe jezioro ma 15 minut pieszo. Tak więc siedząc nad brzegiem jeziora spotkałem dwoje ludzi, którzy wzbudzili moje zainteresowanie. Wyglądali na reprezentantów klasy średniej, ale objuczeni byli puszkami i pustymi butelkami. Zapytałem co jest powodem tej dziwacznej sytuacji. Z uśmiechem na ustach opowiedzieli mi, że są mieszkańcami najbliżej jezioru ulicy i zobaczyli jak wiele dobra się marnuje. Dopytałem co to znaczy, a moi rozmówcy bez najmniejszych ogródek stwierdzili, że w letnim sezonie są w stanie aby na materiałach wtórnych „zarobić” ok. 7000 złotych, które przeznaczają na letni wypoczynek. Bardzo zaciekawił mnie ten temat. Zacząłem dopytywać jak to jest. Stwierdzili, że najzwyczajniej. Chodzą dookoła jeziora zbierają – on butelki zwrotne, ona – puszki. Potem sprzedają: aluminium na skupie, a butelki w zaprzyjaźnionym hipermarkecie.
Genialne w swej prostocie – pomyślałem. Zadałem jeszcze dwa pytania. Czy to trudne? I czy robią to „dla kasy”, czy dla idei – co oznacza, czy zbierają tylko to co się da sprzedać, czy także inne opakowania. Odpowiedzi na oba pytania były bardzo ciekawe. Teraz jest trudniej. Podniesienie kaucji za butelkę zwrotną daje więcej pieniędzy, ale więcej osób takie skarby zabiera ze sobą. Niby to tylko 15 groszy, ale przy piwie, którego cena to ok. 2 złotych – cztery butelki to obietnica. A co z niezwrotnymi butelkami – dopytałem? Tych jest mało. Ludzie, którzy kupują piwa droższe w butelkach niezwrotnych bardzo często zabierają je ze sobą i wrzucają do koszy umiejscowionych na plaży…
I to jest rzecz, o której warto napisać! Nie wiem czym skończy się nowy pomysł na regulacje dotyczące opakowań. Pewne jest jedno – ludzi wybierających piwa tańsze (ekonomiczne i dyskontowe) dyscyplinujemy wyższą ceną – także opakowania. Tych, którzy w piwie szukają smaku i ciekawego spędzenia czasu – dyscyplinować nie trzeba. Oni sami wiedzą, że piwo jest by ze smakiem je wypić, butelkę wrzucić do kosza (a jeszcze lepiej do pojemnika na szkło), a przyroda jest po to, by ją szanować.
Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.
Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.
Nie chcesz przegapić kolejnego felietonu? Zapisz się na newslettera.