Eurospożycie, czyli sytuacja rynku alkoholowego po Euro 2012 i prognozy na przyszłość
Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej były wielkim wydarzeniem, które miało wpływ na całość polskiej gospodarki, w tym także na rynek napojów alkoholowych. Z wstępnych danych wynika, że futbolowe emocje miały przełożenie na wzrost konsumpcji alkoholu, jednak w niewielkim stopniu dotyczyło to mocnych trunków.
Jak można się było spodziewać, głównymi zwycięzcami piłkarskich zawodów okazały się piwa, które bezkonkurencyjnie królują na polskich stołach od 1998 r. (w przeliczeniu na l 100% alkoholu). Chociaż przez ostatnie dwadzieścia lat sprzedaż chmielowego trunku prawie nieustannie wzrastała, to jednak dzięki Euro 2012 zapewne padnie historyczny rekord. Wszystko wskazuje na to, że na statystycznego Polaka przypadnie w tym roku spożycie ponad 100 l obj. piwa. Na fali sportowych emocji rosła sprzedaż nie tylko Carlsberga, oficjalnego spons ora mistrzostw. Wielu małych i średnich producentów piwa osiągnęło w I połowie roku sprzedaż o 20% wyższą niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Tuż przed wakacjami znacznie wzrosła liczba zezwoleń na sprzedaż piwa. W samym tylko Poznaniu, w ramach przygotowań do Euro, urzędnicy wydali ponad 40 nowych zezwoleń na sprzedaż piwa w okolicach Starego Rynku. Trudno uwierzyć, ale było to trochę jak gorączka złota. Media w czerwcu nawet podawały, że w niektórych hurtowniach brakowało chmielowego trunku, a browary nie nadążały z produkcją.
Miejsce drugie
Drugim zwycięzcą mistrzostw na alkoholowym ringu okazały się wina gronowe. Ich sprzedaż w pierwszym półroczu wzrosła o kilkanaście procent, jednak nadal w spożywaniu tego typu trunków jesteśmy na szarym końcu wśród państw europejskich. Warto zauważyć, że wg danych GUS za 2011 r. wolumen sprzedaży wszystkich wyrobów winiarskich (czyli win, wermutów, fermentowanych napojów owocowych, miodów pitnych itp.) stanowił ok. 4,4% całości rynku napojów alkoholowych, z czego ok. połowa to właśnie wina gronowe. Dla porównania, do piwa należało ok. 88%. W tym kontekście kilkanaście procent wzrostu sprzedaży win gronowych nie wypada nadzwyczaj porażająco, zwłaszcza że sprzedaż win owocowych konsekwentnie spada od 1998 r.
Sportowe emocje a sprzedaż
Pod względem oceny wpływu rozgrywek piłkarskich na rynek nie mogą narzekać producenci napojów spirytusowych. Wstępne dane wskazują na to, że sportowe emocje miały wpływ na zatrzymanie trendu spadku sprzedaży, który był widoczny od trzech lat. Rynek mocnych trunków do czerwca nieznacznie wzrósł w porównaniu z analogicznym okresem 2011 r. Co najważniejsze, wygląda na to, że nie spełniły się obawy, iż zniesienie kontroli granicznej z Ukrainą spowoduje napływ tanich trunków ze Wschodu. Oczywiście istnieje ryzyko, że transporty dobrych i do tego tanich wódek ukraińskich są pochowane po garażach i czekają, aż służby kontrolne oraz organy ścigania przestaną być w gotowości bojowej. Taki czarny scenariusz wydaje się być jednak mało realny.
Nie ma co ukrywać, że mistrzostwa były też sprawdzianem nie tylko w budowie dróg i stadionów, funkcjonowania służb oraz organizacji, ale przede wszystkim poziomu kultury naszego społeczeństwa. Przed rozpoczęciem rozgrywek brytyjskie media podawały za BBC, że w Polsce panuje rasizm i kult przemocy. Były kapitan angielskiej drużyny Sol Campbell apelował, by piłkarscy kibice zostali w Wielkiej Brytanii, bo z rozgrywek można wrócić w trumnie. Być może krewcy brytyjscy kibole wzięli sobie do serca medialne przestrogi i dlatego w Polsce było trochę bezpieczniej. Mimo wyższego spożycia alkoholu oraz tłumów zagranicznych turystów, do ekscesów pod wpływem nadmiernej ilości promili dochodziło równie rzadko, co zwykle. Polacy pokazali, że potrafią się bawić. W całym kraju na czas mistrzostw widoczne były biało-czerwone flagi, a pełni entuzjazmu kibice towarzyszyli piłkarskim zmaganiom nawet, gdy polska reprezentacja zakończyła swoje występy. Mistrzostwa były wielką szansą na promocję Polski, a zwłaszcza niektórych regionów. Skorzystały na tym nie tylko miasta, w których rozgrywano mecze. Pozytywne wrażenie, jakie na zagranicznych piłkarzach oraz kibicach zrobił nasz kraj oraz jego mieszkańcy, to wartość, której nie można przecenić.
Pozytywne czy negatywne wrażenie?
Mam nadzieję, że to dobry początek, by przywrócić wyrażeniu „pić jak Polak” pierwotne znaczenie. Sięga ono 1807 r., kiedy po kilkudniowym oblężeniu Frydlandu żołnierze napoleońscy zakosztowali bez umiaru różnych zdobycznych trunków. Następnego dnia na odprawie oficerów stawili się prawie wyłącznie Polacy. Niespodziewanie, ze spóźnioną odsieczą dla wojsk pruskich, przybyły wojska rosyjskie. Wówczas polscy szwoleżerowie ruszyli do boju. Udało im się powstrzymać nieprzyjaciela i osłonić resztę niezdolnej do boju cesarskiej armii. Poirytowany Napoleon w rozkazie do wszystkich oddziałów stwierdził: „Jeżeli już macie pić, to pijcie jak Polacy”. W ten sposób cesarz wyraził niezadowolenie z chwilowego rozprzężenia w armii, ale też uznanie dla waleczności naszych rodaków oraz umiejętności przestrzegania granic umiaru.
Obecnie zwrot „pić jak Polak” w Europie Zachodniej ma niestety bardzo negatywne znaczenie, choć nie ma ku temu większych podstaw. Spożycie alkoholu w Polsce jest od lat znacznie mniejsze niż w większości państw europejskich. W tej dyscyplinie wyprzedzają nas nie tylko Litwini (12,62 l), Rumuni (13,3 l), Estończycy (13,36 l) czy liderzy rankingu Czesi (15,11 l), ale także Francuzi (12,3 l), Niemcy (11,87 l), Hiszpanie (11,67 l), a nawet Brytyjczycy (10,82 l) i wiele innych europejskich nacji. Z powodu kryzysu gospodarczego nastąpił znaczny spadek poziomu spożywania alkoholu na Zachodzie. Mimo tego Polska z konsumpcją na poziomie 10,6 l 100% alkoholu na mieszkańca powyżej 15 roku życia jest nadal poniżej średniej unijnej, która wynosi 10,85 l 100%.
Krajowe spożycie napojów spirytusowych jest niższe niż w większości państw europejskich. |
Spadki spożycia alkoholu
Warto wiedzieć, że spożycie alkoholu w państwach UE spada już od około 30 lat, jednak skala ryzykownych zachowań związanych z piciem alkoholu w wielu państwach Zachodu niestety rośnie. Przykładem jest Wielka Brytania, która od lat próbuje aktywnie walczyć ze zjawiskiem nadużywania alkoholu. Jednym z instrumentów angielskiej polityki zdrowotnej jest tzw. nocna prohibicja. Uderzeniem w gong barman informuje, że jest szansa na ostatnią kolejkę przed 23.00. W efekcie w londyńskich pubach urządzane są wyścigi, kto wypije więcej, tuż przed zamknięciem lokalu, a w Anglii rośnie liczba osób upijających się do nieprzytomności.
Przyzwyczailiśmy się do myślenia o Polsce jako kraju, gdzie pije się przede wszystkim trunki wysokoprocentowe. Takie stereotypowe „picie po polsku” wywodzi się z głębokiego PRL-u, gdzie konsumpcja wódki była najbardziej popularną formą rozrywki. Obecnie znakomitą większość alkoholu wypijamy w napojach niskoprocentowych. Ograniczenie sprzedaży napojów spirytusowych jest wynikiem polityki państwa, która chyba aż za bardzo wspiera napoje o niskiej zawartości procentowej alkoholu. W 1980 r., czyli tuż przed wejściem ustawy o wychowaniu w trzeźwości, dostawy rynkowe krajowych wódek wynosiły powyżej 530 milionów litrów obj., podczas gdy w 2011 r. rynek mocnych trunków wyniósł ok. 300 milionów. Pijemy więc blisko dwukrotnie mniej napojów spirytusowych niż przed trzydziestu laty.
Ważne jest nie tylko to, że krajowe spożycie jest niższe niż w większości państw europejskich, lecz przede wszystkim to, że pijemy w sposób bardziej odpowiedzialny. Potwierdzają to dane WHO opracowane na podstawie badań społecznych dotyczących wzorców konsumpcji realizowane przez poszczególne resorty zdrowia w państwach UE oraz Norwegii i Szwajcarii w latach 2008-2009. Wynika z nich, że w Polsce aż 19,3% mężczyzn oraz 2,4% kobiet nadużywało alkoholu. Oczywiście to ciągle za dużo, ale w tych niechlubnych zawodach osiągnęliśmy 6 miejsce od końca w rankingu nadużywania alkoholu. Okazuje się, że nawet w państwach, które chcą rozwiązywać problemy społeczne przez monopol na handel napojami alkoholowymi, skala ich nadużywania jest znacznie większa niż w Polsce. W Szwecji wynosi ona 35,3% mężczyzn i 16,5% kobiet, w Norwegii 25% mężczyzn i 10,2% kobiet, a w Finlandii 43% mężczyzn i 15% kobiet.
Nieodpowiedzialne picie
Ryzykowne picie alkoholu według norm WHO oznacza spożycie w ciągu tygodnia przez kobietę więcej niż 16 jednostek alkoholu, a przez mężczyznę 21. Standardowa jednostka to 10 g czystego alkoholu etylowego, czyli odpowiednik kieliszka wódki (30 ml 40%), lampki wina (120 ml 10%) czy szklanki piwa (250 ml 5%). Z najnowszych badań wzorca konsumpcji zrealizowanych w I połowie br. wynika, że ryzykowna konsumpcja alkoholu w Polsce wg standardów WHO dotyczy 13% mężczyzn i zaledwie 1% kobiet.
Mimo lepszych statystyk w porównaniu z innymi krajami UE, Polska nadal ma swoje problemy związane z nieodpowiedzialnym piciem. Spożywanie alkoholu przez młodzież i kobiety w ciąży, spożywanie alkoholu nieznanego pochodzenia, nietrzeźwość uczestników ruchu drogowego, nadużywanie oraz uzależnienia to konkretne wyzwania. Nie powinny one przesłaniać tego, że mimo wszystko znakomita większość konsumentów jest odpowiedzialna. Zamiast walczyć o obniżenie poziomu statystycznego spożycia alkoholu polityka zdrowotna powinna być ukierunkowana na nowoczesną profi laktykę oraz rozwiązywanie konkretnych problemów.
Sztandarowym przykładem może być walka z nietrzeźwymi kierowcami. Zamiast w imię poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym postulować zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych (senatorowie na początku sierpnia br. kolejny raz odrzucili ten pomysł), należy intensyfikować kontrole trzeźwości kierowców. To podstawowy instrument walki z osobami prowadzącymi pojazdy po spożyciu alkoholu. Na szczęście jest on skutecznie realizowany w Polsce. Dodatkowo są prowadzone różnorodne działania edukacyjne oraz kampanie społeczne skierowane do kierowców oraz ich otoczenia. Jest to model sprawdzony. W ciągu ostatnich 20 lat nastąpiło znaczne ograniczenie skali nietrzeźwości na drogach. Ma to wymierne efekty w postaci postępującego spadku liczby wypadków ze skutkiem śmiertelnym, spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców. W 1999 r. w taki sposób zginęło 777 osób, a w 2011 r. liczba ofiar śmiertelnych spadła do 300. Mimo to problem ten nadal jest dużym zagrożeniem ładu społecznego i przynosi ogromne straty. Dlatego konieczna jest intensyfikacja tych działań, które są skuteczne.
Pogoda na sprzedaż
Pogoda jest też bardzo ważnym czynnikiem mającym wpływ na zachowania konsumentów. Deszczowe lato, jesienna słota czy lekkie przymrozki zachęcają do sięgnięcia po mocniejsze trunki. Słoneczne lato i złota polska jesień mają przełożenie na wzrost sprzedaży piwa. Gdy temperatura spada poniżej - 10 stopni Celsjusza, sprzedaż wszelkich alkoholi prawie zamiera. Na razie pogodne wakacyjne miesiące wzmacniają dobrą passę browarów, zainspirowanych wynikami sprzedażowymi po piłkarskich rozgrywkach. Ciepłe, słoneczne lato zachęca Polaków, by sięgnąć po schłodzony chmielowy trunek. W ubiegłym roku deszcze w lipcu i sierpniu sprawiły, że wielu konsumentów dla rozgrzewki sięgało po mocniejsze trunki. Jeżeli gospodarka ani pogoda nie zaskoczą, to w całym roku należy się spodziewać wzrostów sprzedaży we wszystkich głównych kategoriach napojów alkoholowych, może za wyjątkiem win owocowych.
Zawirowania na rynku
Mimo chwilowego ożywienia na rynku, warto wiedzieć, że przemysł spirytusowy to jedyna branża spożywcza, która na wielką skalę ma trudności finansowe. Dotyczy to zarówno małych firm rodzinnych, jak i dużych podmiotów. W latach 2008-2011 zbankrutowało 8 przedsiębiorstw z branży. W ubiegłym roku zamknięto procesy likwidacyjne Warszawskiej Wytwórni Wódek Koneser, Łódzkich Zakładów Przemysłu Spirytusowego Polmos, Zakładów Przemysłu Spirytusowego Polmos w Sieradzu oraz Zakładu Badawczo-Rozwojowego Polmos w Koninie. Ponadto toczą się postępowania upadłościowe Szczecińskiej Wytwórni Wódek Polmos, Polmosu Toruń, Zakładów Przemysłu Spirytusowego Polmos w Kutnie oraz Mazowieckiej Wytwórni Wódek i Drożdży Polmos w Józefowie.
Wpływ światowego kryzysu sektora finansowego oraz zawirowań w strefie euro na polską gospodarkę był do tej pory ograniczony m.in. dzięki dużym inwestycjom w infrastrukturę oraz stale rosnącej ogólnej konsumpcji wewnętrznej. Od listopada 2011 r. utrzymuje się trend spadkowy nastrojów konsumenckich Polaków. Jak pokazują badania Ipsos (maj 2012) jedynie 24% Polaków uważa, że sprawy naszego kraju zmierzają w dobrym kierunku, a 43% obawia się pogorszenia sytuacji gospodarczej. Blisko połowa Polaków uważa, że w najbliższych miesiącach bezrobocie w kraju będzie rosnąć. Pesymistyczna ocena sytuacji gospodarczej przekłada się na ograniczenie skłonności do zakupów.
Niepokojące wieści ze strefy euro mogą sprowadzić na nas większe trudności gospodarcze. Widmo kryzysu sprawia, że Polacy będą szukać oszczędności i ograniczą domowe wydatki na alkohol. Według międzynarodowej firmy badawczej International Wine & Spirit Resarch, Polacy do 2016 r. łącznie będą spożywali z roku na rok coraz mniej napojów alkoholowych. Przy założeniu, że nie nastąpi kryzys gospodarczy, to jednak będzie rosła konsumpcja kolorowych napojów spirytusowych, win gronowych oraz napojów RTD (ready to drink). Wg wspomnianych prognoz, piwa i wódki czyste w latach 2013-2016 będą tracić na popularności.
* * *
Spodziewane spadki konsumpcji głównych kategorii napojów alkoholowych mogą być zrekompensowane wzrostem ich eksportu. Mam nadzieję, że zagraniczni turyści zasmakowali w polskich specjałach kulinarnych, co w kolejnych latach będzie miało przełożenie na wzrost popularności naszych produktów spożywczych na międzynarodowych rynkach. Taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny, zwłaszcza że w tym roku ma paść rekord popularności turystycznej Polski. Z powodu niestabilnej sytuacji w basenie Morza Śródziemnego, a także dzięki promocji związanej z Euro 2012, odpowiednio przygotowaną infrastrukturą, przystępnymi cenami (na zachodnie portfele) oraz fali bardzo pozytywnych relacji o naszym kraju w zagranicznych mediach, może nas odwiedzić w celach wakacyjnych nawet 14 milionów obcokrajowców. Bez wątpienia ci zwykli turyści zostawią u nas znacznie więcej pieniędzy niż 700 tysięcy kibiców, którzy przez cztery tygodnie ekscytowali się piłkarskimi rozgrywkami. Zapewne jedni i drudzy przyczynią się do wzrostu statystycznego spożycia alkoholu, co powinno pozytywnie wpłynąć na kondycję budżetu państwa. W tym kontekście tylko trochę żal, że nie udało się zrealizować, na wzór szkockich gorzelni, „Szlaku Polskiej Wódki”.
Autor: Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców, Polski Przemysł Spirytusowy
Artykuł został opublikowany w magazynie "Agro Przemysł" nr 3/2012
Źródło fot.: www.sxc.hu