Zdaniem Błażewicza: Nie tak miało wyglądać „białe szaleństwo”…
Przede wszystkim chciałem życzyć wszystkim Czytelnikom „Kierunku Spożywczego” oraz cyklu Zdaniem Błażewicza wszystkiego, co najlepsze w nowym – 2020 roku!
Spóźnione życzenia – mamy wszak już połowę stycznia – spowodowane były tym, że udało mi się wygospodarować nieco czasu na zimowe wakacje… Niestety mając wolne od Bożego Narodzenia do 13 stycznia śnieg udało mi się zobaczyć jedynie raz. Co więcej znikł on w kilka godzin zostawiając po sobie jedynie kałuże.
Gdy tylko wróciłem do pracy i zacząłem nadrabiać zaległości okazało się, że „białe szaleństwo” – zamiast na górskich stokach można znaleźć w branży! Nie! Nie mam na myśli śniegu i zimowej sanny. Chodzi mi o cukier (oraz inne substancje słodzące) oraz związane z nim prace legislacyjne, które mają doprowadzić do nałożenia tzw. podatku cukrowego.
W jednym z ostatnich tekstów w 2019 roku pisałem o tym, że jeżeli władzy nie uda się przepchnąć kolanem podwyżki akcyzy będzie szukała, gdzie indziej. Okazało się jednak, że moja głowa nie ogarnęła całości… Mimo obstrukcji Senatu, sejm RP oraz Prezydent tak przeprowadzili pracę legislacyjne, że nowy rok przywitał nas wyższą akcyzą.
Nie oznaczało to jednak, że nie iści się proroctwo o głębszym grzebaniu w kieszeni „Kowalskiego”. Jednak, aby uczynić to w białych (znów przewija się ten kolor) rękawiczkach uczyniono to nie rękami ministra finansów, a Ministerstwa Zdrowia.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia zgłoszono projekt ustawy nakładający opłatę na napoje zawierające cukier oraz inne substancje aktywne. Nie mam zamiaru bronić „morza cukru”, który dodawany jest do naszej żywności. Sam cukru używam mało i uważam, że cukru dodaje się do żywności zdecydowanie za dużo. Jednak w tym wypadku od razu widać, że wcale nie chodzi o zdrowie, a najzwyczajniej o kasę.
Podatki cukrowe znane są w Europie i część krajów Starego Kontynentu stosuje je od kliku lat. Jednak przyjęte tam rozwiązania wyglądają na przemyślane, gdyż rzetelnie opisują rynkową rzeczywistość, czy wprowadzają stopniowanie obciążeń w zależności od ilości dodawanego cukru. (Swoją drogą ciekawi mnie, jaka jest zdrowotna skuteczność podatku cukrowego wprowadzanego w tych krajach).
U nas sytuacja jest prosta…jest napój, jest cukier +0,7 PLN dopłaty, a jak jest jeszcze substancja aktywna (kofeina, czy guarana) +0,2 PLN. Do tego średnie statystyczne spożycie napojów słodzonych przez Polaka, -20% na spadek sprzedaży… i mamy wynik dodatkowego dochodu budżetowego.
Mógłbym oczywiście napisać, że piwa to nie dotyczy – napoje fermentowane (akcyzowe) nawet z dodatkiem substancji słodzących są z opłaty zwolnione (akcyza wystarczy). Może nawet mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że jest to dodatkowa szansa dla niedosładzanych piw bezalkoholowych… Jednak jedyne, co mi się ciśnie na usta to, to że jest mi smutno i jest to kolejny przykład prawa tworzonego na kolanie, którego wprowadzenie tłumaczy się górnolotnymi ideami dbałości o zdrowie Polaków!
Raz jeszcze powtórzę: jestem za ograniczeniem spożycia cukru (podobnie jak za rozwiązaniami ekologicznymi), ale słaba prawo powoduje, że zamiast je respektować zaczyna się je omijać, co zazwyczaj przynosi jeszcze więcej szkód.
Komentarze