Susza minęła, ale ulewy i podtopienia wciąż groźne. Na rzekach utrzymują się stany ostrzegawcze i alarmowe
Ze skrajności w skrajność – sytuacja hydrologiczna w Polsce jest dynamiczna i nieprzewidywalna. Po wielu miesiącach suszy i braku deszczu przyszedł czas intensywnych opadów atmosferycznych i zagrożenia powodziowego. Najtrudniejsza sytuacja jest na południu kraju oraz tam, gdzie przemieszcza się fala wezbraniowa. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega przed gwałtownym wzrostem stanów wody w rzekach na terenie południowej Polski. Tym bardziej że sezon burzowy się nie skończył.
– W ostatnich dniach wystąpiły bardzo intensywne, punktowe opady deszczu wynikające z burz, m.in. w Łapanowie w Małopolsce, w województwie podkarpackim, także w Warszawie. Nagle na stosunkowo małą powierzchnię spadły hektolitry wody, od 100 do 150 litrów na metr kwadratowy. W przypadku Łapanowa w ciągu paru godzin spadło 30 proc. rocznych opadów. To bardzo duże ilości wody i żadne koryto rzeczne lub wały przeciwpowodziowe nie są w stanie tej wody utrzymać – powiedział agencji Newseria Biznes Przemysław Daca, prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, podczas otwarcia budowanego zbiornika przeciwpowodziowego w Raciborzu.
Końcówka czerwca i początek lipca przyniosły w wielu regionach gwałtowne ulewy, burze i opady gradu, głównie na wschodzie i południu kraju. To spowodowało liczne podtopienia, zwłaszcza na obszarach silnie zurbanizowanych, czego przykładem może być Warszawa. IMiGW ostrzega, że kolejne dni także będą sprzyjać głębokiej konwekcji, która wiąże się z wnoszeniem nagrzanego od podłoża, zabudowań i akwenów wilgotnego powietrza i tworzeniem się ośrodka niskiego ciśnienia przy powierzchni ziemi. To grozi kolejnymi krótkotrwałymi, ale gwałtownymi opadami. W miejscu wystąpienia intensywnych opadów, na mniejszych rzekach i w zlewniach zurbanizowanych wciąż możliwe są gwałtowne wzrosty stanu wody, a nawet przekroczenia stanów ostrzegawczych i alarmowych.
– Mamy lokalne podtopienia, mamy uszkodzoną infrastrukturę transportową, a w niektórych miejscach tzw. powodzie miejskie, które wynikają głównie z zabetonowania terenów, z niewłaściwej infrastruktury kanalizacyjnej, ale przede wszystkim z ilości wody, która nagle spada – dodaje Przemysław Daca.
Jak podkreśla, trudno o jednoznaczną prognozę na temat tego, czy ostatnie intensywne opady deszczu oddalają ryzyko suszy na dłużej.
– Wszystko zależy od przyrody i trudno o jakiekolwiek prognozy. Możemy jedynie prognozować opady i takie dane skutecznie prezentuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w perspektywie od kilku dni do dwóch tygodni. Trudno przewidzieć, jaka będzie sytuacja hydrologiczna latem i jesienią. Musimy być przygotowani na każdą sytuację, zarówno na suszę, jak i na podtopienia – wyjaśnia prezes Wód Polskich.
Jeszcze w kwietniu meteorolodzy zapowiadali, że to będzie kolejny rok suszy, rekordowej od kilkudziesięciu lat. Z takim zjawiskiem zmagaliśmy się przez ostatnie prawie trzy lata, które były bardzo trudne pod względem hydrologicznym.
Komentarze