Partner serwisu
21 kwietnia 2021

Różnorodność na polskim rynku piwa. Postrzeganie poszczególnych kategorii przez różne grupy konsumentów

Kategoria: Aktualności

Za nami kolejny rok rozwoju polskiej sceny piwowarskiej. Rok z oczywistych przyczyn niełatwy dla całej branży. Kiedy powstaje ten tekst, cały czas nie mamy decyzji o uruchomieniu lokali gastronomicznych. Puby, restauracje, ale także targi piwne, piwowarskie spotkania i konferencje czekają na sygnał, żeby zacząć normalne funkcjonowanie. Nie oznacza to jednak, że rynek piwa uległ zamrożeniu.

Różnorodność na polskim rynku piwa. Postrzeganie poszczególnych kategorii przez różne grupy konsumentów

W Polsce w 2020 roku powstało ponad 2 tysiące nowych marek piwa, czyli niewiele mniej niż w roku poprzednim. Długie tygodnie przymusowo spędzane przez miłośników piwa w domowym zaciszu sprzyjały piwnym degustacjom i recenzjom, których setki były publikowane na profilach portali społecznościowych.


    Należy jednak pamiętać, że rynek piwa nie opiera się tylko i wyłącznie na tej jego części nazywanej piwowarstwem rzemieślniczym. Wręcz przeciwnie – popularny kraft to tylko jego niewielki wycinek, który rzecz jasna jest kluczowy dla jego rozwoju, jednak ilościowo nie wpływa w sposób bezpośredni na podział piwnej sceny w takim stopniu, jak pozostałe składowe.     Tymczasem małe, średnie i duże browary prześcigają się w pomysłach, jak zaskoczyć konsumentów nowymi trendami, gatunkami i markami. I co ciekawe, coraz częściej spoglądają w stronę browarów rzemieślniczych, szukając inspiracji u pasjonatów.


    I właśnie w całym tym rynkowym zamieszaniu, pośród piwnych premier i promocji znajdujemy się my – konsumenci. Centrum piwnego wszechświata, niezależni sędziowie i „być albo nie być” dla browarów, które walczą o nasze względy. Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie konsumenci, praca piwowarów byłaby o wiele łatwiejsza.


    Atrakcyjność dojrzałego rynku piwa opiera się na różnorodności, zarówno pojmowanej jako wielość gatunków i marek piwa, ale także piwnych rytuałów, sposobów serwowania, opakowań, sposobów promocji i reklamy. To wszystko sprawia, że świat piwa jest kolorowy, a życie piwosza pełne niespodzianek i zwrotów akcji. Jednak, czy na pewno wszyscy konsumenci z niecierpliwością oczekują na każde nowe piwo? Przyjrzyjmy się zatem profilom piwoszy o różnych potrzebach.

Wierni i przywiązani
    To niezwykle wartościowy dla browaru typ konsumenta, który niestety nie ma wielkiego przełożenia na rozwój piwnej różnorodności. Konsument wierny jednej marce to najczęściej osoba, dla której piwo nie jest stylem życia i pasją, tylko napojem, który towarzyszy jej podczas spotkań, imprez i codziennych rytuałów. Markę wybiera często pod wpływem impulsu i pijąc ją pierwszy raz w sprzyjających okolicznościach (wakacje, spotkanie towarzyskie) nabiera przekonania o jej niesamowitych właściwościach. Każde kolejne spotkanie z tym piwem utwierdza ją w tym przekonaniu i tym samym coraz bardziej oddala od chęci próbowania czegoś nowego.


    W branży osobnik taki nazywany jest często „heavy userem”, co dość dobrze oddaje jego oddanie marce. Co ciekawe, nie zawsze jest to mężczyzna w tzw. średnim wieku, który ma swoje jedno ulubione piwo i nie sposób nakłonić go do spróbowania czegoś nowego. Bardzo często są to młodzi konsumenci płci obojga, którzy także mocno przywiązują się do marki, często pod wpływem atrakcyjnej reklamy lub chwytliwego sloganu. Dobrym przykładem jest tu trend sprzed kilku lat na piwa niepasteryzowane, które choć utrwalane w inny sposób, zaskarbiły sobie tym hasłem sympatię wielu młodych konsumentów.
    Przywiązanie do marki to jednak miecz obosieczny. Tak długo, jak piwo spełnia oczekiwania piwosza, będzie on stałym klientem browaru. Co więcej, będzie namawiał innych, by poszli w wyborze piwa tą samą drogą, Jeżeli jednak piwo sprawi mu zawód, bezpowrotnie zwróci się w kierunku innej marki. Najgorsze jest w tym jednak to, że rozczarowanie piwem wcale nie musi wiązać się ze spadkiem jego jakości. Może być po prostu efektem obiegowej opinii, że piwo X zepsuło się, nie jest już takie jak dawniej itp. itd. Na to, niestety, rady nie ma.


Poszukiwacze i odkrywcy
    Tak zwani poszukiwacze to typ konsumentów, o który walczą bez wyjątku wszystkie browary. To bez wątpienia najbardziej rozwojowa i obiecująca część rynku. I nie mówimy tu o fanach piwnego kraftu, tylko o piwoszach, którzy po latach konsumpcji „jasnego pełnego” są gotowi na coś więcej. Niekoniecznie jednak na wymrażanego portera z beczki po whisky. Dla tego typu konsumentów nowością będzie ciemniejszy lager, lekkie india pale ale, czy choćby bawarski weizen. To właśnie dla nich browary rzemieślnicze warzą „łatwiejsze” piwa i także dla nich duże browary tworzą piwa trochę bardziej ambitne. Tak więc cała branża spogląda w stronę poszukiwaczy łakomym wzrokiem. Tym samym aspirujący konsumenci stali się siłą napędową rozwoju piwnego rynku. Nie nazywają się piwnymi znawcami, mają sporo pokory i chętnie chłoną piwną wiedzę. Po jakimś czasie część z nich ewoluuje w kierunku piwnych znawców, jednak lwia część zostaje przy okazjonalnych degustacjach, ciągle próbując czegoś nowego. Browary zatem nie mogą liczyć na długoletnie przywiązanie „poszukiwacza” do marki. Mogą jednak znaleźć sposób na cykliczne przykuwanie jego uwagi nowymi pomysłami na swoje piwa.

Znawcy i trendseterzy
    To część konsumentów niedostępna dla dużych, średnich, a nawet wielu małych browarów. Zagorzali wyznawcy „kraftu”, którzy śledzą piwne premiery i trendy w piwowarskiej sztuce, degustują i oceniają piwa, często także warzą je samodzielne. Krótko mówiąc, znają się na rzeczy i bardzo ciężko sprostać ich oczekiwaniom. Rzecz jasna w tej grupie możemy wyróżnić bardziej otwartych konsumentów dających kredyt zaufania markom, które nie zawsze wnoszą się na wyżyny wyrafinowanej, piwowarskiej sztuki oraz tych zdecydowanie ortodoksyjnych, dla których piwo powinno być ponadprzeciętne pod każdym względem.
    Chociaż ta grupa wydaje się bardzo opiniotwórcza, to bezpośrednio wpływa raczej na działania browarów rzemieślniczych niż na całą piwną scenę. Są to jednak bez wątpienia ludzie, którzy firmują piwną rewolucję w naszym kraju i dzięki którym temat kultury pojawia się nie tylko na branżowych forach.
    W tej grupie jest także zauważalny niesamowicie szybki przyrost piwnej wiedzy z zakresu technologii warzenia i sensoryki. Na przestrzeni ostatnich 10 lat zagadnienia znane wcześniej tylko branży piwowarskiej stały się powszechnym tematem rozmów i dyskusji piwnych pasjonatów. Takie terminy jak merkaptany, DMS czy octan izoamylu przestały być naukowym bełkotem, a zaczęły stanowić nieodłączną część piwnych recenzji i dyskusji.
    Mamy zatem obraz tego, jak wygląda profil głównych grup konsumentów piwa. Mają oni mniej lub bardziej sprecyzowane oczekiwania, które spotykają się z tym, co oferuje rynek. Browary z kolei działają mniej lub bardziej intuicyjnie, starając się trafić w oczekiwania jak największej grupy konsumentów. Efektem tego są rozmaite mody i trendy, niektóre długofalowe, inne zaś trwające raptem jeden lub dwa sezony.

Piwowarskie trendy
Lager rządzi – moda na piwne specjalności trwa. Nie zmienia to jednak faktu, że polscy piwosze najczęściej sięgają po jasne lagery, czyli piwa dolnej fermentacji. Dlatego właśnie to lager będzie kategorią, na której zwłaszcza w sezonie letnim skupi się rynek piwa. Jeszcze kilka lat temu, kategoria jasnych lagerów nie stwarzała zbyt wielu możliwości do budowania piwnej różnorodności. Obecnie jednak mamy wiele wariantów tego piwa, warzonego z dodatkiem specjalnych słodów i różnych odmian chmielu. Chociaż jasne lagery coraz częściej są warzone przez browary rzemieślnicze, to zdecydowanie pozostają domeną tych średnich i dużych.
Bezalkoholowe – kategoria piw bezalkoholowych to także beneficjent piwnej rewolucji. Od kilku lat obserwujemy niesamowity rozwój tego obszaru rynku. Piwo bezalkoholowe, lub niskoalkoholowe, na stałe zagościło w ofercie sklepów, pubów i restauracji i cieszy się coraz większą popularnością. To pokazuje na jak wysokim poziomie znajduje się obecnie polska kultura piwa.
    Analizując mijający sezon, możemy założyć, że kategoria piw bezalkoholowych ułoży się podobnie jak cały piwny rynek. Będą więc zatem regularne bezalkoholowe lagery, mające swoich stałych amatorów, którzy raczej nie poszukują nowych marek dla siebie. Tuż obok będzie dynamiczny i bardzo zmienny segment wersji owocowych tego piwa. Najbardziej niszowym nurtem będą piwa rzemieślnicze i tu możemy się spodziewać największej różnorodności i rozwinięcia oferty o takie style, jak witbier, weizen, sour ale i inne.
    Idąc tropem udoskonalania piw bezalkoholowych, browary zauważyły, że ta kategoria jak żadna inna nadaje się do rozwijania portfolio piw smakowych, które wcale nie muszą być jednoznacznie słodkie. Dla każdego prawdziwego piwosza dodanie syropu czy owocowej zaprawy do regularnego piwa to czysta profanacja. Jednak w przypadku piw bezalkoholowych, ci sami piwosze stają się dużo bardziej liberalni. Dlatego właśnie polski rynek piwa przeżywa obecnie niesamowity urodzaj na smakowe wersje piw bezalkoholowych. Możemy spotkać tu pełną gamę owoców: od rodzimych jabłek, gruszek, malin czy wiśni przez egzotyczne cytrusy, mango, papaję aż po modne superfood, jak jagody acai, granat czy czarny bez.
    Tym samym piwo bezalkoholowe przerodziło się z produktu w całą kategorię, w której znaleźć możemy olbrzymią różnorodność marek, gatunków i odmian smakowych. Jest to niewątpliwie sygnał, że polska kultura piwa osiągnęła niespotykany dotąd poziom, na którym piwo przestaje być napojem alkoholowym, a zaczyna być uniwersalnym trunkiem na każdą okazję.
Specjalności – to słowo kluczowe dla rozwoju portfolio średnich i dużych browarów. W ciągu ostatnich kilkunastu lat w ofercie największych graczy pojawiły się m.in. takie style, jak lager wiedeński, IPA, APA, porter bałtycki, weizen, schwarzbier i inne. Ten trend ma szansę zostać z nami na stałe. Pomimo tego, że kołem zamachowym piwnego biznesu dużych browarów są mainstreamowe lagery, to browary te chcą brać aktywnie udział w przemianach piwnego rynku. Dlatego najbliższe lata przyniosą kolejne, być może coraz bardziej wyrafinowane propozycje piwnych stylów w ich wykonaniu.
    To co stanowi specjalność dla przeciętnego konsumenta piwa, dla browarów rzemieślniczych jest codziennością. Żeby zadziwić swoich fanów, browary muszą wznieść się na wyżyny innowacyjności i piwowarskiego kunsztu. Na szczęście są w Polsce piwowarzy, którzy nie zasypiają gruszek w popiele i zaskakują piwoszy coraz to nowymi propozycjami. Stąd właśnie biorą się piwa wymrażane, leżakowane w beczkach po whisky i innych alkoholach, fermentowane przy użyciu unikalnych szczepów drożdży itp.
    Ciekawym trendem w piwowarstwie rzemieślniczym jest także warzenie piw „łatwiejszych” smakowo. Ekstremalnym przykładem takiego piwa jest dzielące fanów kraftu „pastry”, czyli piwo z dodatkiem owoców, soków, kawy i aromatów, które z założenia ma przypominać deser. Z piwem jako takim ma często niewiele wspólnego, jest jednak z pewnością pomysłem na przyciągniecie nowych konsumentów, którzy każdego roku zasilają rzeszę potencjalnych, pełnoletnich konsumentów.
    Podobny trend reprezentuje modny styl o nazwie New England pale ale, czyli popularna NEIPA. Jest to mętne, bardzo owocowe w bukiecie i gładkie w smaku piwo o niskiej goryczce i szerokim zakresie mocy do około 5,5 do ponad 9% (istnieją także wersje niskoalkoholowe).

Foodpairing
Można zaryzykować twierdzenie, że foodpairing to nie piwny trend tylko styl życia. Łączenie piwa z jedzeniem stało się powszechnym rytuałem, a niektóre browary uczyniły z niego flagowe narzędzie marketingowe. Sztuka foodpairingu stwarza nieograniczone możliwości piwno-kulinarnych połączeń. Jest tym samym bardzo atrakcyjnym narzędziem dla szeroko pojętej branży gastronomicznej. Wiele piwnych marek umieszcza na swoich etykietach, obok standardowych informacji, przykłady kulinarnego dopasowania. Jest to kolejny ze sposobów, dla których marka może być „warta więcej”, poprzez dodatkowe benefity, jakie dostarcza swoim konsumentom.
Można także zauważyć trend odczarowywania foodparingu i pokazywania tego zjawiska jako sztuki dostępnej dla każdego. Proste przekąski dostępne w każdym sklepie mogą w tej roli zastąpić wyrafinowane dania szefów kuchni. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek popił kawałek koziego sera z odrobiną miodu bałtyckim porterem lub podał wędzone Rauchbier do wędzonej śliwki zawiniętej w plaster boczku. Oczywiście wędzonego...
    

***


Z powyższych wersów wynika, że na polskim rynku piwa cały czas dzieje się bardzo dużo. Najbliższe miesiące pokażą, w jakiej kondycji jest branża, co z zawieszonymi w próżni lokalami gastronomicznymi i jak zmieniły się zwyczaje konsumentów. Jedno jest pewne – mamy w Polsce dojrzały rynek piwa, piwowarską kadrę na światowym poziomie i konsumentów otwartych na nowości. Niezależnie zatem od tego, co przyniesie rzeczywistość, możemy być pewni, że zawsze będziemy mogli napić się dobrego piwa. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli zrobić to w jedyny słuszny sposób. Przy barze, gdzie barman poleci nam jedno z dziesiątek dostępnych piw, a my będziemy mogli dowolnie westchnąć z zachwytu lub skrytykować je bez litości. Takie nasze konsumenckie prawo.

 

Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ