Kochanie, jaki ci jogurt kupić?
Robię szybkie zakupy. Obok mnie, przed regałem z mlekiem i jogurtami, stoi mężczyzna trzymający przy uchu telefon. Na głos powtarza wszystko, co usłyszał, stąd wiem, że żona (tak przypuszczam) dyktuje mu listę zakupów. W pewnym momencie mężczyzna pyta: „Kochanie, a jaki ci ten jogurt naturalny kupić?”. Chwila nasłuchiwania i znowu mówi: „Aha, czyli najważniejsze, żeby nie miał w składzie mleka w proszku. Ok, poszukam”. Dalszej części rozmowy już nie słyszałem. Spieszyłem się, więc poszedłem do kasy. A kiedy stałem w kolejce, przypomniała mi się wizyta w jednej z mleczarni.
Pracując nad kwartalnikiem odwiedzam zakłady produkcyjne i mam okazję rozmawiać z ich pracownikami. Nieraz przechodzimy na luźniejsze tematy i jako konsument pytam o różne rzeczy. Dla mnie, z uwagi na wykształcenie techniczne związane z branżą spożywczą, użycie mleka w proszku nie budzi wątpliwości. Wiele osób ulega jednak manipulacjom medialnym i wierzą, że to sztuczny dodatek, który dosypuje się do jogurtów dlatego, gdyż do ich produkcji nie używa się prawdziwego mleka.
Mitów dotyczących żywności jest wiele, ale ten jeden zapadł mi w pamięć szczególnie, właśnie przez jedną z rozmów w mleczarni, kiedy szef produkcji poruszył ten temat. Widać było, że kwestia ta sprawia mu po prostu przykrość. Zdawał sobie sprawę z powszechnie znanego mitu. Opowiadał z dużą pasją o tym, co robią u siebie, w co inwestują, jak zakład się zmieniał na przestrzeni lat. Wspomniał wtedy o wytwarzaniu jogurtu i o tym, że dodatek mleka w proszku jest właśnie sposobem na wyprodukowanie go w jak najbardziej naturalny sposób, tak jak to robiono kiedyś, gotując mleko i zwiększając zawartość suchej masy. Pamiętam, jaki miał żal do mediów powielających wspomniany mit. „Robię wszystko, żeby nasz produkt był jak najbardziej naturalny i bezpieczny, a ludzie boją się go kupować, bo ktoś im wmawia takie głupoty” – mówił.
„Żeby produkt był bezpieczny” – to nie tylko cytat mojego rozmówcy, ale też temat przewodni tego numeru magazynu. W wydaniu znalazły się artykuły dotyczące kontroli mikrobiologicznej, wskaźników higieny, mikrobiologii prognostycznej, zafałszowań produktów, przepisów prawnych oraz opakowań – bezpieczeństwa materiałów i zawartych na etykiecie informacji.
Bezpieczeństwo produktu nie kończy się na jego zapakowaniu i dostarczeniu na sklepową półkę. Pozostaje jeszcze wiedza i świadomość konsumentów. Szkoda, że gdy jedno rozporządzenie każe na etykiecie wytłuszczać słowo „mleko”, gdy w składzie jest mleko w proszku, nie można uchwalić innego, które zabraniałoby głoszenia takich czy innych głupot.
Adam Wita
redaktor "Kierunek Spożywczy"
|