Partner serwisu
Tylko u nas
19 maja 2015

Jest nas o wiele za dużo

Kategoria: Artykuły z czasopisma

– W Polsce działa około 200 spółdzielni. To o wiele za dużo. Należałoby się zastanowić nad koncepcją restrukturyzacji spółdzielczości mleczarskiej. To jest bardzo trudny temat i nikt nie chce go dotykać. Dlaczego? Bo jedni by na tym wygrali, a inni przegrali. Niektóre spółdzielnie istnieją na siłę – mówi Stanisław Skóra, prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Włoszczowa, którego pytamy o inwestycje w zakładzie, sytuację polskiej spółdzielczości mleczarskiej i produkcję serów długo dojrzewających.

Jest nas o wiele za dużo

Widzę, że rozbudowujecie się.

Rzeczywiście, w najbliższym czasie planujemy zwiększyć produkcję serów – naszego podstawowego wyrobu. Nie mówimy jeszcze o ile, ale nasze możliwości zdecydowanie się zwiększą. Wzrost sprzedaży, który odnotowujemy z roku na rok, musi iść w parze z inwestycjami. Aby utrzymać wskaźnik wzrostu w kolejnych latach, musieliśmy się zdecydować na rozbudowę.

Już od SAPARDu wykorzystywaliśmy wsparcie finansowe Unii Europejskiej na tyle, na ile było to możliwe. Obecnie ta furtka się dla nas przymknęła, ponieważ jesteśmy już za dużą firmą, a promowane działania nas nie dotyczą. Korzystamy jednak z własnych środków oraz kredytów i rozwijamy się nadal.

 

Gdyby zakładać dalszy rozwój zakładu w przyszłości i konieczność ewentualnego wybudowania nowych budynków, czy dysponujecie jeszcze wolnym terenem?

Mamy jeszcze trochę niezagospodarowanej działki, ale dostępny teren powoli niestety się kończy. Jeszcze 15 lat temu mówiliśmy, że tego „placu” mamy za dużo, dziś powoli dostrzegamy jego brak. Przez ten czas wybudowaliśmy drugie tyle, jak nie więcej budynków.

 

Włoszczowa dobrze sobie radzi i planuje dalszy rozwój, choć zakład mieści się w południowej Polsce, gdzie warunki do rozwoju mleczarstwa nie są tak korzystne jak np. na Podlasiu.

Oczywiście, musimy walczyć o mleko, co jest pewnym ograniczeniem. Nasze położenie jest o tyle niekorzystne, że w tym rejonie występuje duże rozdrobnienie gospodarstw. Średnia ich wielkość to tylko 8 hektarów. Aby pozyskać potrzebny surowiec musieliśmy bardzo poszerzyć teren działania, ale nie było innego wyjścia. Przez wzrost mocy produkcyjnych obszar ten poszerzył się ponad trzykrotnie w stosunku do macierzystego. Skupujemy mleko w zasadzie w 6 województwach, a promień skupu wynosi ponad 200 km.

 

Skoro mówimy już o producentach mleka, to jak pana zdaniem może wpłynąć na ich sytuację zniesienie kwot mlecznych?

Po likwidacji kwot powstanie całkiem nowa sytuacja. Widzimy już na naszym terenie duży potencjał do wzrostu produkcji mleka. Może to być niekorzystne z uwagi na to, że tego mleka może być dużo więcej. Przez ostatnie 4 lata nasz statystyczny dostawca zwiększył swoją produkcję o 50%. Oczywiście są i mali, i wielcy, ale jest to średnia. Dobrze by było, gdyby wzrost produkcji szedł w parze ze spożyciem go przez społeczeństwo, ale to stoi z kolei w miejscu. W Polsce pijemy połowę tego, co stara Unia. Jesteśmy więc skazani na to, że część tego mleka musimy wyeksportować.

 

Wskazuje pan na konieczność eksportowania części produkcji, ale sytuacja na polskim rynku też martwi przetwórców.

Dzisiejsza, niekorzystna sytuacja jest spowodowana m.in. tym, że to sieci handlowe dominują na rynku i z roku na rok ta dominacja się pogłębia. Ceny od producenta są niskie, a te na półkach sklepowych często o wiele wyższe. Gdyby było nas zdecydowanie mniej, łatwiej byłoby zmniejszyć cenowy dystans pomiędzy producentem a klientem. W krajach Zachodu problem ten został rozwiązany, a u nas marża niejednokrotnie dochodzi do 100%.

 

Czyli sporym problemem jest zbyt duża liczba spółdzielni?

W Polsce działa około 200 spółdzielni. To o wiele za dużo. Z tego tytułu ponosimy duże straty i niepotrzebnie konkurujemy między sobą. Aż się prosi, żeby powstały duże spółdzielnie, które gros tych małych przejmą. Przecież środki pomocowe zostały rozproszone, a częściowo wręcz zmarnowane, bo moce produkcyjne są obecnie niewykorzystane. U nas i naszego sąsiada stoi taka sama maszyna i ani jedna, ani druga nie jest wykorzystana w 100%.

Należałoby się zastanowić nad koncepcją restrukturyzacji spółdzielczości mleczarskiej. Koncentracja, która miała miejsce, to nie była koncentracja spółdzielcza, a tylko czekanie na potknięcie słabszego. Jak przychodzą dobre czasy to wszyscy mówią „dobrze nam jest i nie chcemy się łączyć”.

 

Są jednak małe spółdzielnie, które znalazły swoją niszę i dobrze sobie radzą na rynku, jak np. SM Lazur.

I nikt nie odmawia takim małym zakładom prawa bytu. Gdzie indziej jest jednak kilkanaście zakładów, które robią ten sam produkt. To nie ma sensu. Dobrym przykładem jest województwo świętokrzyskie, gdzie działa 12 spółdzielni. My z powodzeniem to mleko skupilibyśmy. Jest jednak 12 podmiotów, które konkurują ze sobą o wszystko: rolnika, rynek i wzajemne sfery wpływów.

To jest bardzo trudny temat i nikt nie chce go dotykać. Dlaczego? Bo jedni by na tym wygrali, a inni przegrali. Gdyby rynek pracy był na tyle dobry, że pracownicy mleczarni znaleźliby pracę w innym miejscu, nie byłoby problemu. Niektóre spółdzielnie istnieją na siłę, ale z drugiej strony nie ma się im co dziwić.

 

Czy zatem OSM Włoszczowa zdecydowałaby się na przejęcie innego zakładu?

Niektóre spółdzielnie decydują się na tego typu działania. My mamy dwa oddziały: jeden czynny, w Pawłowicach i jeden nieczynny, w Lublińcu. Według nas przejmowanie innych zakładów nie jest dobrą drogą do rozwoju. To metoda droga i bardzo trudna. Łatwiej jest przypilnować produkcję skoncentrowaną w jednym obiekcie, niż ją rozrzucać w kilku lokalizacjach. Choć w Pawłowicach mamy tylko jeden wyrób – tradycyjną krajankę, ale nasza koncepcja jest taka, że będziemy się rozwijać tutaj, na miejscu.

Rozmawiał Adam Wita

Wywiad został opublikowany w numerze 2/2015 magazynu "Agro Przemysł"

Fot. OSM Włoszczowa

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ