F&F, czyli od piwnego festiwalu do festynu i od festynu do festiwalu
W ostatnim czasie lawinowo wrasta nie tylko liczba polskich browarów i podmiotów zajmujących się piwem, ale także imprez, na których piwo pojawia się w roli głównej. Kilka lat temu niczym do miejsc kultu fanatycy piwa przybywali do Wrocławia na Festiwal Dobrego Piwa, czy do Żywca na Birofilia.
![F&F, czyli od piwnego festiwalu do festynu i od festynu do festiwalu F&F, czyli od piwnego festiwalu do festynu i od festynu do festiwalu](Resources/ar/30001/30132/149842339032ed24.jpg)
Z czasem liczba piwnych imprez zaczęła wzrastać. Pojawiały się kolejne: w Gdańsku, Poznaniu, Bydgoszczy, Katowicach czy Lublinie. Nie można też pominąć faktu, że mimo iż późno, ważne miejsce zajęła Warszawa z Warszawskim Festiwalem piwa, który odbywa się dwa razy do roku.
Za przykładem miast dużych zaczęły iść mniejsze. Piwne imprezy zaczęły się pojawiać w miejscowościach liczących sobie po kilka czy kilkanaście tysięcy mieszkańców. Czasem ich organizacja to efekt próby ożywienia piwnych tradycji miejsca, a czasem po prostu potrzeba dobrej zabawy, której towarzyszy piwo.
Jakie są tego efekty? Pewnie trudne do przewidzenia. Niektóre festiwale rosną w siłę, inne wręcz przeciwnie notują zmniejszające się zainteresowanie. Z pewnością owocuje to tym, że browary muszą zacząć wybierać, na jakich imprezach się pojawiają, a z jakich rezygnują. Jedne festiwale, żeby utrzymać rozmach dryfują w stronę festynu. Kolejne przybierają bardzo kameralną formę, przypominając raczej spotkanie przyjaciół niż festiwal.
Czy to źle… z pewnością nie. Polacy są spragnieni zabawy z piwem w tle. A jeżeli to piwo może być dobre, to powinniśmy się tylko cieszyć. W obecnej sytuacji mamy możliwość, by w każdej porze roku znaleźć imprezę, na której może pojawić się dobre piwo!
"Zdaniem Błażewicza" to cykl cotygodniowych felietonów na naszym portalu. Wszystkie wpisy znajdziesz TUTAJ. Nie przegap żadnego tekstu - zapisz się na newslettera. |
Fot. T. Niewęgłowski