Partner serwisu
22 sierpnia 2016

„Nuda… nic się nie dzieje…”, czy przedziwny i pełen niespodzianek świat piw belgijskich jest aż tak nudny?

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

Jeden z kultowych tekstów z „Rejsu” opisuje dosadnie stan ówczesnego kina polskiego. W rozmowie inżyniera Mamonia pada kultowe określenie: „nuda nic się nie dzieje”… Co ciekawe od jakiegoś czasu w piwnych rozmowach internetowych owo określenie „nuda” przywarło do określenia piw belgijskich i belgijskiej sceny piwa.

„Nuda… nic się nie dzieje…”, czy przedziwny i pełen niespodzianek świat piw belgijskich jest aż tak nudny?

Co prawda określenie „nudna Belgia” dla części uczestników piwnych dyskusji jest mocno ironiczne. Jednak odnoszę wrażenie, że dla niektórych to określenie na serio. I przyznam, że trochę mnie to martwi. Trudno bowiem zrozumieć tych, dla których ten przedziwny i pełen niespodzianek świat piw belgijskich jest nudny. Przecież tyle się tu dzieje. A nawet jeżeli jest to dla kogoś nieodkrywcze, zbyt mało obrazoburcze, to przecież są wśród piw belgijskich prawdziwe ikony, bez poznania których nie można daleko zabrnąć w poznawanie piwnej sceny. To tak jakby przyszły wirtuoz nie zamierzał zapoznać się z podstawowymi gamami.

Jest jeszcze jeden element, który różni piwną scenę w Polsce i Belgii… to, że w Polsce najczęściej przejmujemy mody docierające do nas z zagranicy. Nawet te, w poznawaniu których nie czujemy się mocni. Co więcej mody te oraz ciągła za nimi pogoń dotyczy niewielkiej części ryku. W Belgii nowinki dotyczą od razu o wiele większych rzesz ludzi żyjących piwem. Co więcej, każda z mód pojawiających się na rynku zyskuje dodatkowy belgijski rys – rys, w którym konsolidują się nowe trendy z ich miejscową kulturą piwa.

"Zdaniem Błażewicza" to cykl cotygodniowych felietonów na naszym portalu.
Wszystkie wpisy znajdziesz TUTAJ.
Nie przegap żadnego tekstu - zapisz się na newslettera.

Fot. T. Niewęgłowski

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ