Partner serwisu
14 października 2016

W Polsce brakuje konkursu piw, w którym jedynym wyznacznikiem byłby smak

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

Rywalizacja jest jednym z elementów postępu. Chyba jednym z tych najsilniejszych. Obok rywalizacji równie mocna jest chyba tylko chęć zmiany złego losu i udowodnienie swojej racji. We wszystkich tych elementach pojawia się jednak pewien metafizyczny motyw rywalizacji i ustalania osobistej hierarchii.

W Polsce brakuje konkursu piw, w którym jedynym wyznacznikiem byłby smak

 

Podobnie jest w piwnym świecie. Tu także trwa ciągła rywalizacja i walka o prymat. Oczywiście pewna część tej rywalizacji ma charakter uznaniowy. Część naszych przekonań będzie miała charakter niemożliwy do zmiany przy użyciu jakichkolwiek rzeczowych argumentów.

 

Szlachetna rywalizacja

Jednak pojawia się także pole na szlachetną rywalizację pomiędzy browarami o miano tego warzącego najlepsze piwa w danym stylu… jednym słowem chodzi mi o piwne konkursy. Mimo tego, że uznajemy, iż żyjemy w kraju, który nie tylko piwem płynie, ale także żyje piwną tradycją, nie doczekaliśmy się jeszcze piwnego konkursu, w którym chcieliby uczestniczyć wszyscy gracze na rynku.

 

„Niechciani goście” w konkursach

Nie oznacza to, że w Polsce konkursów nie ma. Wręcz przeciwnie jest ich kilka. Problemem jest jednak to, że konkursy są dość hermetycznie zamknięte przez pewne grupy browarów. Swoje ulubione mają te duże oraz te zupełnie małe. I o dostępność do nich dbają mocno za pomocą takiego budowania regulaminów, które odstrasza albo wysokością wpisowego, albo takim określeniem produkcji, które dla „niechcianych gości” jest nie do sforsowania.

 

Czego nam zatem brakuje?

Konkursu, w którym mogłyby brać udział piwa warzone przez browary wszelkiej maści. W których jedynym wyznacznikiem byłby smak. Konkursu, w którym wpisowe pozwoliłoby na pokrycie kosztów, a nie stanowiło zaporę dla małych. Nasz kraj potrzebuje konkursu, w którym nie miejsce, a nawet nazwisko piwowara stanowi o jego jakości, a to, co niesie w sobie butelka. Słowem potrzebujemy konkursu otwartego, o szerokiej gamie ocenianych piw.

 

Część rynku, która nie jest jego graczem

W jaki sposób możemy to osiągnąć… odpowiedź jest nadzwyczaj prosta. Musimy stworzyć środowisko, które będzie częścią rynku, ale nie jego graczem. Któremu będzie zależało na rozwoju piwowarstwa, a nie jego części. Które rozdawane tytuły traktować będzie jak rękę własnej córki, a nie towar na sprzedaż.

Czy jest na to szansa… to nie szansa, ale potrzeba.

 

 

Fot. T. Niewęgłowski

 

Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.
Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.
Nie chcesz przegapić kolejnego felietonu? Zapisz się na newslettera.

 

 

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ