Nie wystarczy zadzwonić, że jest awaria
W OSM w Sierpcu poszerzono funkcjonujący system zintegrowany o nakładkę przydatną w pracy działu utrzymania ruchu. – Wcześniej pracownik tylko dzwonił z informacją, że jest awaria. Teraz musi nie tylko zadzwonić, ale później usiąść do komputera, zalogować się i wprowadzić wszystkie dane dotyczące awarii – tłumaczy Tomasz Sowiński, szef utrzymania ruchu w OSM Sierpc.
Od mojej ostatniej wizyty w OSM Sierpc w tutejszym dziale utrzymania ruchu, którym pan kieruje, trochę się zmieniło. Korzystacie dziś ze wsparcia systemu komputerowego.
Tak, to duża zmiana. Wszystko, czego potrzebujemy, łatwo znaleźć, bo jest w jednym miejscu. Dane, które wprowadzają operatorzy i my sami, o przeglądach, kosztach, częściach w magazynie, osoby zainteresowane łatwo mogą podejrzeć i ściągnąć do arkusza kalkulacyjnego. Ponadto na podstawie wprowadzonych danych określane są automatycznie wskaźniki z obszaru niezawodności maszyn i linii produkcyjnych. To jest duży plus zintegrowanego oprogramowania.
Modne w zakładach produkcyjnych są programy typu CMMS, które pomagają tworzyć harmonogramy zadań dla pracowników, służą do zbierania informacji o maszynach, są bardziej szczegółowe. Gdybyśmy chcieli wprowadzić taki system w naszej firmie, łączyłoby się to z budową infrastruktury, koniecznością szkoleń oraz administrowania systemu, a wiązałoby się z dodatkową pracą i kosztami.
Rozumiem więc, że zrobiliście to w inny sposób.
Wykorzystaliśmy istniejącą w zakładzie infrastrukturę sieciową, która była w naszym komputerowym systemie zintegrowanym pracującym już wcześniej. Programiści dobudowali i zmodyfikowali zakładkę dotyczącą informacji o maszynach i usterkach do istniejącej bazy danych. Na każdym dziale produkcyjnym są osoby uprawnione do obsługi systemu i cała infrastruktura sieciowa, umożliwiająca zalogowanie się do systemu zintegrowanego. Dzięki temu wszystkie informacje mamy w jednym systemie.
Nie lepiej było kupić gotowy system, zamiast samemu dostosowywać go do istniejącej infrastruktury?
Są do kupienia gotowe systemy, ale decydując się na nie, trzeba budować całą infrastrukturę od nowa. A myśmy zrobili to w oparciu o nasze potrzeby i sami stworzyliśmy system. Dotychczasowa infrastruktura dużo nam ułatwiła. Pracownicy posiadają już uprawnienia dostępu do tego systemu i możliwość logowania, więc nie było potrzeby dodatkowych kursów z obsługi interfejsu. Wystarczyło tylko szkolenie dotyczące samej zakładki maszynowej.
Jak pracownicy zareagowali na zmiany?
Na początku było to trochę problemowe. Pracownicy musieli przyzwyczaić się do nowego interfejsu. Doszły im też dodatkowe obowiązki. Wcześniej operator powiadamiał o usterce czy awarii telefonicznie, teraz musi nie tylko zadzwonić, ale później usiąść do komputera, zalogować się i wprowadzić wszystkie dane dotyczące awarii. Wprowadzaliśmy ten system razem z działem produkcyjnym i pełnomocnikiem prezesa ds. systemu zarządzania jakością. Wszyscy zainteresowani współuczestniczyli we wprowadzaniu zmian.
A jak było wcześniej, przed systemem zintegrowanym?
Wcześniej wszystkie zapisy były w książkach awarii na działach produkcyjnych. Informacje oczywiście mieliśmy, ale bardzo trudno było zrobić na ich podstawie jakąkolwiek analizę. Trzeba było posadzić kilku referentów, spisać dane, wrzucić do arkusza kalkulacyjnego. Teraz analizę można zrobić w każdej chwili. Ważne są nie tylko względy praktyczne, ale też informacje o tym, czy plan przeglądów został zrealizowany, wszystkie dane o usterkach. To istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa żywności, wymagają tego od nas systemy jakości i normy.
Jak przebiegał sam proces rozbudowania systemu zintegrowanego o potrzebne dla waszego działu rozwiązania?
Niestety nie można było wszystkiego zatrzymać, przez pewien czas musiało pracować kilka systemów równolegle. Budowaliśmy nakładkę na system zintegrowany, w międzyczasie mieliśmy audyty i kontrole, ustalaliśmy, które informacje są bardziej istotne i powinny się w systemie znaleźć. Z punktu widzenia działu utrzymania ruchu wiedzieliśmy wszystko, czego chcemy, mieliśmy tylko kłopot z tym, co musimy dobudować, ewentualnie dopisać, ustawić, by wszystko było zgodne z procedurami, które obowiązywały w zakładzie już wcześniej. Ostatecznie bez większych problemów udało się przejść z formy zapisów papierowych na system komputerowy. Było oczywiście kilka poprawek – chodziło o to, żeby zachować ciąg rejestracji zdarzeń, a informacje nigdzie nie umknęły.
Wspomina pan o audytach. Czy system jest pomocny we współpracy z audytorami?
System pomaga w tych kwestiach, bo wszelkie informacje są bardzo szczegółowo zapisywane, łącznie z czasem zgłoszenia awarii, usunięcia usterki, czy informacją o tym, kto tę usterkę usunął. Bardzo łatwo można wszystko ustalić i przedstawić podczas audytu wszelkie szczegóły, o które jesteśmy pytani.
Waszemu działowi jest teraz łatwiej, a co z innymi? Czy pana przełożony też ma dostęp do systemu? Jeżeli tak, to jaki ma to wpływ na postrzeganie pracy działu utrzymania ruchu?
Oczywiście, że osoby zainteresowane mają dostęp do zakładki programowej. To zrozumiałe, że przełożonemu łatwiej jest sięgnąć w razie potrzeby do dostępnych danych w celu analizy czy kontroli. Jak wspominałem, nie było to wcześniej takie proste.
Teraz jest to w systemie, do którego można się zalogować i wygenerować raporty od ręki. Dzięki temu bardziej uwypuklona jest potrzeba istnienia działu utrzymania ruchu i to, że u nas cały czas coś się dzieje.
Rozmawiał Adam Wita
Artykuł został opublikowany również w nr 1/2017 kwartalnika "Kierunek spożywczy''.