Procenty…
Gdy w kontekście piwa pada słowo „procenty” zazwyczaj odnosi się do zawartości alkoholu. Mamy piwa wysokoprocentowe, zero-procentowe (bezalkoholowe), a nawet te „w normalnych procentach” (co chyba oznacza piwo ok. 5% z 12% ekstraktu). Oznacza to bezsprzecznie, że owe „procenty” są jednym z ważniejszych określeń dotyczących piwa. Tuż za określeniem mocy znajdują się „procenty” własnościowe.
Mamy zatem zdecydowaną procentową przewagę piw jasnych, dolnej fermentacji produkowanych przez wielkie koncerny. Mamy w końcu kilka procent piw warzonych przez browary rzemieślnicze. Jesteśmy też świadkami kilkuprocentowego spadku zainteresowania piwami mainstreamowymi i kilkusetprocentowego wzrostu liczby piw, które pojawiły się na rynku.
Można zatem uznać, że wszystko się zgadza i prezentowane procenty prezentują się doskonale. Są jednak też bardziej mroczne procenty w naszej branży. Co więcej procenty te mają o wiele większe znaczenie dla zwykłego piwosza niż to wszystko o czym pisałem wyżej.
Jednym z takich mrocznych procentów jest udział surowców niesłodowanych w dostępnych na rynku piwach. Prezentowane niedawno dane pokazują, że surowce niesłodowane są dodawane do 85 – a nawet 90% piw dostępnych na światowym rynku. Chodzi tu zarówno o niesłodowane zboża, jak też inne dodatki nie pochodzące ze słodu – np. syropy cukrowe. Przyznam szczerze, że nawet nie zdawałem sobie sprawy, że ich odsetek jest tak znaczny. Interesujący jest też udział surowców niesłodowanych w piwach z podziałem na kontynenty. W starej, bogatej i tradycyjnej Europie średni udział surowców niesłodowanych to 10-30%. W jeszcze bogatszej, ale o wiele nowocześniejszej i krótkowzrocznej Ameryce (USA) udział surowców niesłodowanych to 40-50%. Jeszcze gorzej prezentuje się to w Afryce, gdzie piwa produkuje się z brzeczki, która powstaje z zasypów składających się w 50-75% z surowców niesłodowanych.
Oczywiście nie jest tak, że i tu sytuacja jest czarno-biała…
Z jednej strony nie należy dziwić się, że w Afryce – biednej i borykającej się z trudnymi warunkami upraw i słodowania – udział tego typu surowców jest znaczny. Pewnie promile, a może nawet pojedyncze procenty w udziałach na bogatych kontynentach są piwa, w których udział surowców niesłodowanych podyktowany jest tradycją (witbier) lub pomysłem na budowanie walorów piwa (NEIPA, czy rożne „multigrainy”).
Nie zmienia to jednak sytuacji, że w przeważającej mierze udział surowców niesłodowanych ma za zadanie skrócić, uprościć, a nade wszystko obniżyć koszty produkcji piwa. O co więc walczymy? Walczymy znów o procenty… Dostępne dane pokazują, że 30% udział surowców niesłodowanych pozwala wygenerować 8% mniejsze koszty produkcji piwa. Tyle mówią procenty. Trzeba jednak pamiętać, że ta sama statystyka pokazuje, że koszty produkcyjne nie przekraczają 35% ceny piwa na półce. Czy w tym kontekście wyniki prezentują się dalej tak okazale.
I na końcu pytanie, czy to wszystko gra warta świeczki? Czy warto się tym zajmować? A może wystarczy cieszyć się tą pierwszą częścią zestawienia statystycznego? Może moglibyśmy się ograniczyć tylko do pozytywnych zjawisk rynkowych. Ale jeżeli zapomnimy o tych negatywnych praktykach odbierzemy sobie szanse na mówienie, że „reprezentujemy największą branżę napojową na świecie, która oferuje jeden z trzech (obok kawy i herbaty) najpopularniejszych na Ziemi napojów”. Wybór należy do nas samych…
Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.
Wszystkie teksty znajdziesz TUTAJ.
Nie chcesz przegapić kolejnego felietonu? Zapisz się na newslettera
Komentarze