Partner serwisu
08 maja 2018

Zdaniem Błażewicza: Snajper...

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

Wszystko idzie ku dobremu. Pogoda jak drut – słonecznie, ale nie za ciepło. Wstałem rano i poszedłem do pracy – ku mojemu zdziwieniu pierwszy dzień tygodnia okazał się poniedziałkiem. A na tym dobre wiadomości się nie kończą – ostatnim pracującym dniem tego tygodnia będzie piątek.

Zdaniem Błażewicza: Snajper...

Jeszcze nigdy standardowy (pięciodniowy) tydzień pracy nie sprawiał mi takiej przyjemności. Wytęskniona majówka była bardzo udana i nadzwyczajnie długa. Odpocząłem, ale przy okazji totalnie zgubiłem rytm dat i dni. Po tych zaledwie kilku dniach wolnego nieustannie przeplatanych dniami wolnymi ustawowo zgubiłem się całkowicie, czy moja córka idzie do szkoły, czy sklep będzie otwarty i jaki mamy dzień. Cała ta sytuacja doprowadziła do tego, że… przechodząc koło sklepu (jak się później okazało w niedzielę 6 maja) zatęskniłem za porządkiem, dniami powiązanymi z datami i taką organizacją życia, jaka reguluje życie całej społeczności.

Dziś już jest dobrze. Jestem spokojny. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki świat znów zyskał swój naturalny rytm… I żyłbym w tym błogim przeświadczeniu pewnie długo jeszcze, gdybym nie miał okazji sprawdzić wiadomości – zwłaszcza tych z branży. Okazało się bowiem, że w czasie mojego wypoczynku spore żniwo zebrało prawa cedujące na samorządy prawo do ograniczania godzin sprzedaży alkoholu w sklepach. Oczywiście, jak na nasz piękny kraj przystało, każdy zaczął tworzyć własne interpretacje przepisów i układać je według własnego widzimisię. I teraz dopiero się zaczęło. Część miast hucznie zapowiedziało, że ograniczenia wprowadzi, ale w głosowaniach Rad Miast i Gmin pomysły te nie zyskały poklasku. Część ośrodków miejskich sprzeciw wobec ograniczeń potraktowało jako manifest światopoglądowy. Jeszcze inne – jak Mekka letnich turystów Sopot – przeprowadziły akcje zaostrzające przepisy, ale w formie kosmetycznej. Zakaz handlu alkoholem w Sopocie obowiązuje od godziny 3 do 6 – więc obejmie chyba tylko najwytrwalszych. Teraz poszczególne części Warszawy mają się zająć sprawą. Już pierwsze przymiarki pokazują, że dzielnice są mocno podzielone w kontrze do zakazów w jednej części miasta inne miejsca (np. nadwiślańskie bulwary) na alkohol się otwierają…

Czym to się kończy? Jedno określenie ciśnie mi totalnym bałaganem i rozregulowaniem życia społeczności. Wydaje mi się, że część ludzi będzie działać jak saperzy, czyli do pierwszej pomyłki. Reszta będzie wyglądać jak szpiedzy z krainy Deszczowców uciekać z obszarów objętych prohibicją do obszarów wolnego handlu. Jestem przekonany, że jakiś młody start-upowiec zaraz wpadnie na pomysł aby stworzyć aplikację wiążącą naszą aktualną pozycję z możliwością kupna alkoholu w danych godzinach. Jak szybko to przebiega pokazała sieć Żabka tworząc specjalne plakaty, na których zaznaczone były te „placówki pocztowo-kurierskie”, które pracują w niedzielę. Zatem iści się moja wizja roztaczana w czasie, gdy te rozwiązania były procedowane. Woda została zmącona i teraz wszyscy będziemy poruszać się po omacku. Ci, którzy nie mieli ciśnienia, by lecieć po ostatnią flaszkę tego wieczoru odpuszczą (jak odpuszczali zawsze). Natomiast ci, którzy bez tej ostatniej flaszki obejść się nie mogli znajdą jakieś wyjście (wyskoczą do sąsiedniej dzielnicy, nocno-niedzielną pocztę, czy do podobno wracających melin). Taki bałagan pozwoli też na wykazanie się służb w statystykach, bo przecież ani w niedzielę, ani tym bardziej nocą kontrolować tego co się będzie działo pod nocnym nie mają zwyczaju.

fot. 123rf.com
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ