Zdaniem Błażewicza: Letnia ofensywa?
Mieszkam w północno-wschodniej części kraju. Moja mała ojczyzna – mimo, że najpiękniejsza pod słońcem – od zawsze kojarzona jest z piękną przyrodą i jeziorami oraz faktem, że „gdzieś tu” znajduje się polski biegun zimna.
Faktycznie w tym roku zima trzymała dość długo i była sroga. Kilkunastostopniowe mrozy stanowiły normalną codzienność, a przenikliwe zimno zupełnie uniemożliwiło dyngusowe zabawy. Jednak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, długa zima w dwie, czy trzy noce zamieniła się w regularne lato. Nie było przedwiośnia, wiosny, czy czegoś w tym rodzaju. Zimowe kurtki nie zostały zamienione w lżejsze paltka, ale od razu wyparte przez sandały i krótkie rękawy. Przyroda nie budziła się do życia, ale wybuchła. Z ostatnimi przebiśniegami zaczęły kwitnąć mirabelki, a razem z nimi bzy. Wszystko ścisnęło się w mgnieniu oka.
Bardzo podobnie w tym roku wygląda rynek piwa. Piwna sprzedaż nie wzrastała, nie nabierała rozpędu. Ona najzwyczajniej eksplodowała. Na wielkanocny wzrost nałożyło się wypchnięcie zimy przez lato. Drugą falą huraganowego zainteresowania piwem stanowił wyjątkowo długi majowy weekend. Co jednak dziwne zaraz po nim nie nastąpiło chwilowe wstrzymanie i olbrzymie zainteresowanie piwem na rynku trwa.
W chwili obecnej mamy połowę maja, a ssanie rynku na piwo jest jak gdyby był środek wakacji. Zawsze wydawało się, że to właśnie w czasie masowego wypoczynku Polaków i najwyższych temperatur sprzedawało się najwięcej piwa. Jeżeli taka sytuacja się potwierdzi to przyznam nie wiem jak się to skończy.
Duże browary już zaczęły promocyjne rozdawnictwo piwa. A te, które chciałyby kojarzyć się ze sportem (a w szczególności piłką nożną) wpadają w wir promocji związanych z Mistrzostwami Świata, flagami, trąbkami itp. gadżetami dodawanymi do zestawów piw. Aż czasem zastanawiam się, czy piwo jest napojem do meczu, czy mecz jest pretekstem do tego by pić piwo…
Jednak to co mnie cieszy, choć jednocześnie także martwi to duże zainteresowanie piwami mniejszych browarów, zwłaszcza tych, które za cel swej działalności postawiły sobie zadowolenie klientów. Cieszy mnie to, że wciąż rośnie zainteresowanie piwami z browarów mniejszych. A jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy budzi to, że te browary były w stanie uwarzyć takie piwa, które stały się marką. Np. zainteresowanie 1na100 jest tak duże, że mimo tego iż jest rozlewane w każdym tygodniu (i w każdym tygodniu warzone) na piwo trzeba czekać i jest reglamentowane.
Smucą mnie jednak dwie sprawy. Pierwsza z nich to fakt, że browary nie chcą słuchać klientów i dostosowywać się do ich oczekiwań. Zamiast tego wolą kształtować swoją ofertę według własnego planu wykorzystania warzelni i tanków, a zamiast piw oczekiwanych przez konsumentów zarzucać ich – coraz mniej oczekiwanymi – premierami. Drugą rzeczą, która mnie smuci to fakt, że nawet jeżeli mały browar podejmie trud oferowania tych piw, których chcą klienci nie będą w stanie zapewnić ich dla wszystkich, którzy chcą się cieszyć ich wyjątkowym smakiem.
Wobec tego mam nadzieję, że wszystkie browary udanie zakończą letnią ofensywę. Duże realizują swoje cele sprzedażowe, bo zawsze wiążą to z powodzeniem naszej kadry (czego życzę!). A małym życzę dojrzałości i tego, aby zrozumiały, że warzą piwo dla ludzi. A tym, które już to rozumieją, by umiały sprostać zapotrzebowaniu konsumentów zainteresowanych ich piwami.
Komentarze