Partner serwisu
Gorący temat
12 lutego 2019

Zdaniem Błażewicza: Piwo królem alkoholi, jak lew królem dżungli

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

W ubiegłym tygodniu miałem okazję spotkać się z młodym człowiekiem, który na potwierdzenie swoich racji używał stwierdzenia, że „coś jest pewne jak to, że lew jest królem dżungli”. Stwierdzenie to bardzo przypadło mi do gustu. Jest w nim olbrzymia komunikatywność, ale także nutka niepewności (związana z tym, że królewska rola lwa związana jest przede wszystkim z popularnymi, żeby nie rzec bajkowymi, wyobrażeniami).

Zdaniem Błażewicza: Piwo królem alkoholi, jak lew królem dżungli

Bon-mocik ów przyszedł mi na myśl, gdy w czasie prasówki zapoznawałem się z raportem Nielsena dotyczącym najpopularniejszych napojów alkoholowych w naszym kraju. Wydaje mi się, że warto poznać ten raport i wesprzeć go kilkoma słowami komentarza.

Jak można się spodziewać największą kategorią alkoholową pozostaje piwo. W roku ubiegłym Polacy – na zakupy detaliczne piwa – wydali rekordowe 16,7 mld złotych. Jednak największym zaskoczeniem nie jest kwota wydatków na piwo, a przed wszystkim wzrost wartość o 7,1%. Taka konstrukcja rynku oznacza jedno. Najważniejszym trendem jest ciągły wzrost zainteresowania piwami droższymi – rzemieślniczymi i specjalnościami. W znacznie mniejszym stopniu jest to zasługa wzrostu cen piw ekonomicznych, (a może trzeba o tym zjawisku mówić jako przywrócenia opłacalności produkcji piw budżetowych).

Funkcję motoru napędowego dla piwa pełnią w ostatnim czasie produkty bezalkoholowe. Ten segment generuje duże zyski – piwa bezalkoholowe nie są tańsze od tych zawierających alkohol. Imponujące są też przyrosty na tym rynku – sięgają bowiem 80% rok do roku. Wstępne szacunki dotyczące piw bezalkoholowych (poniżej 0,5%) określają wartość tego segmentu na 513 mln złotych, co daje 3,1% całego rynku. Co jeszcze ciekawsze ¾ tego segmentu to piwa 0,0% - co wskazuje, że jest to ta część, do której browary rzemieślnicze (ze względów technologicznych) nie dotarły. Perspektywa dalszych wzrostów jest więc wciąż duża, zwłaszcza dla tych, którzy jako pierwsi zacną oferować rzemieślnicze piwa – bezwzględnie bezalkoholowe.

Sytuacja w branży piwnej prezentuje się więc stabilnie i wciąż jest więcej niż dobra. Czy rynek będzie rósł? Szanse na to są niewielkie, albo nie do końca zależne od samych producentów. Jednak z polskim piwem jest jak z „królem dżungli” – na razie nie musi się wytężać, żeby walczyć o swoją królewską pozycję. Patrzy więc na wszystkich z góry i samemu nie podejmując nowych karkołomnych wyzwań kontroluje sytuacje.

A jak wygląda sytuacja w innych branżach alkoholowych? Czy piwny lew może czuć się zagrożony? Czy jakieś trendy całej branży mogą w znaczący sposób wpłynąć na piwo?

Rynek wódki – wart ok. 11 mld złotych – też jest stabilny. Widać, że podobnie jak w przypadku piwa następuje jego polaryzacja. Wódki coraz mocniej dzielą się na marki ekonomiczne – tu widać nieustanie rosnące zainteresowanie małpkami (małymi butelkami od 100 do 200 ml, głownie smakowymi). Z drugiej jednak strony znacząco rośnie rynek premium i ultrapremium, który zaczyna konkurować np. w whisky.

Whisky jest natomiast alkoholem, którego rola umacnia się z roku na rok. Co prawda dzieje się to przez powszednienie whisky, jako alkoholu i jest to trend odwrotny od wódki. Nie zmienia to faktu, że tak jak wódka premium jest dodatkiem do marek ekonomicznych, tak ekonomiczne whisky są przepustką do świat alkoholi drogich. Rynek whisky w Polsce, to 2,3 mld złotych – jednak dziesięcioprocentowe wzrosty notowane od kilku lat przesuwają sufit coraz wyżej i wyżej. Przyznam, że trudno jest wskazać kiedy to może się zatrzymać. Da się natomiast zauważyć trend, że osoby żywo zainteresowane rynkiem piwa, za kolejny etap rozwoju najchętniej obierają właśnie whisky.

Ostatnią poważną kategorią jest wino. W tej kategorii widać, że za wzrost wolumenu odpowiadają wina tańsze. Natomiast za wzrost wartości odpowiadają wina premium. Wydaje się też, że sytuacja ta utrzyma się w najbliższym czasie i postępować będzie wprost proporcjonalnie do podnoszenia wiedzy Polaków na temat wina oraz wzrostu zasobności ich portfeli.

Ciekawostką jest wyparcie cydru, który dwa lata temu zapowiadany był jako rynkowy hit. W ostatnich latach cydr, jako segment słabnie. Może spowodowane jest to tym, że marki popularne nie są jakościowe, czy prestiżowe, a cydry rzemieślnicze nie są powszechnie dostępne. Interesujące jest natomiast to, że w miejsce cydrów bardzo szybko weszły włoskie i hiszpańskie wina musujące (Prosecco i Cava). Odbierają one miejsce na rynku nie tylko cydrom, ale także winom musującym, czy wręcz szampanom. Zastanawiam się, czy ich popularność utrzyma się na dłużej, czy w to miejsce kolejny sezon zdominuje inny alkohol „z bąbelkami”.

Wydaje się zatem, że nasz piwny lew może spać spokojnie, a wódczany tygrys mimo, że stanowiący dużą siłę nie jest bezpośrednim zagrożeniem. Pozostałe kategorie to co najwyżej kociaki. I nie chodzi o ich wielkość, bo rosną. Zagrożeniem dla nich może być przede wszystkim to, że gdy rosną nie są już takie miłe i ciekawe…

fot. 123rf.com/fot. ilustracyjne
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ