Partner serwisu
Tylko u nas
12 marca 2019

Zdaniem Błażewicza: Ja tam zdecydowanie wolę po europejsku…

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

Wiele razy zajmowałem się sprawami, dla których punktem odniesienia była ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. To właśnie ta ustawa niezliczoną ilość razy stanowiła fundamentem, na którym budowane były i są przepisy szczegółowe (oraz ich wykładnie) w zakresie dostępności do alkoholu, możliwości jego sprzedaży, reklamy itd.

Zdaniem Błażewicza: Ja tam zdecydowanie wolę po europejsku…

Trudno zaliczyć mnie do miłośników, czy fanów polskiej ustawy trzeźwościowej. Przy okazji felietonów, ale także rozmów branżowych wspominałem, że ustawa, która jest tylko 3 lata młodsza ode mnie nie do końca przystaje do naszych czasów (weszła w życie w 1982 roku). Wtykałem, że obce są jej pojęcia współczesnej reklamy, a o internecie, czy sprzedaży alkoholu za jego pośrednictwem – nie będę nawet wspominał! Ma zatem ustawa swoje słabostki, które wykorzystywane są przez sprytnych lobbystów. (Wystarczy wrócić kilka tekstów wstecz i zobaczyć jak w oparciu o tę regulacje i akty wykonawcze do niej procedowany jest pomysł informacji kierowanej do matek i ciężarnych).

Ma jednak ta regulacja jedną zasadniczą zaletę… Otóż przez trzydzieści siedem lat jej działania udało się w naszym kraju całkowicie zmienić model konsumpcji napojów alkoholowych. Cel ten stanowił zresztą jeden z podstawowych celów tej ustawy. Już tylko z tego powodu – moim zdaniem – warto traktować wypracowany przed laty model „obecności alkoholu” w społeczeństwie jako odpowiednie źródło do jego uwspółcześnienia, a nie – piętnując fakt powstania regulacji w stanie wojennym – starać się odwrócić wprowadzony jej zapisami dobry trend w konsumpcji.

Tak naprawdę w ostatnich czterech dziesięcioleciach nie zmieniła się statystyczna ilość alkoholu wypijanego przez statystycznego Kowalskiego. Tak na początku lat osiemdziesiątych, jak w dniu dzisiejszym jest to ok. 9-10 litrów. Co więcej nie jest to rzecz odbiegająca od europejskich standardów. W roku 2018 średnia UE wynosiła 10,7 litra, najmniejszą konsumpcję odnotowano we Włoszech 6,9 litra, zaś największą w Luksemburgu i Czechach – 15 litrów. Polską normę przekraczano także w takich krajach jak Niemcy (11,7), czy Hiszpania i Portugalia (11,4).

Co jest zatem osiągnieciem ustawy trzeźwościowej? Przede wszystkim zmiana modelu konsumpcji. Gdy byłem małym chłopcem moja droga do szkoły prowadziła koło dwóch dużych zakładów przemysłowych. Zakłady te połączone były małym sklepem, w którym poza stołem zakrytym ceratą była tylko wódka. Sklepik czynny był od świtu i wielu było takich, którzy szli tam przed początkiem pracy by przyjąć 50-100 gram na krzepę. Największe wzięcie miał sklepik ten 10 po fajrancie. Był to dzień spłaty „zeszytu” i rozpoczęcie nowych w nim zapisów. Dziś tego sklepiku nie ma, nie ma też tych zakładów, a wspomnienia o nich ożywają tylko wówczas, gdy ktoś kto stoi przede mną w sklepie zamiast porannych bułek kupuje tak popularne „małpki setki”.

Co mamy w zamian w dniu dzisiejszym? Coś co nazwałbym europejskim modelem konsumpcji. Polacy wciąż lubią się napić. Jednak podobne jak Czesi, Niemcy, Portugalczycy, czy Hiszpanie wolą konsumować alkohol o mniejszej zawartości „procentów”. Dzisiejsze picie Polaków to nie „setka na każdą nogę” i marsz do domu (w którym często była jeszcze małpka). Dziś wolimy iść do domu, spędzić czas z rodziną, a wieczorem spotkać się z rodziną, czy znajomymi i przy kieliszku wina, czy szklance piwa spędzić czas razem. To właśnie jest zaleta zmiany modelu picia na alkohole słabsze. Ludzie piją, wychodzą na miasto, ale pijanych w sztok na ulicach mniej.

Jest jeszcze jedna bardzo ciekawa sprawa związana ze zmianą modelu konsumpcji wypracowanego ustawą o wychowaniu w trzeźwości. Po pierwsze edukacja i informacja. Prawdą jest, że ustawa dopuszcza jedynie reklamę piwa. Ale taką samą prawdą jest, że jedynymi rozpoznawalnymi kampaniami mającymi zniechęcić ludzi do picia są te wypracowane przez browary!

I rzecz najważniejsza. Pijący alkohole niskoprocentowe – wino, czy piwo – wykazują coraz większe zainteresowanie produktami tych kategorii pozbawionych procentów. Nie mam niestety danych dotyczących bezalkoholowych win. Wiem natomiast, że kategoria piw bezalkoholowych od kilku lat nieustannie jest liderem wzrostów w kategorii piwa. Wzrosty te są dwucyfrowe – w ujęciu rok do roku, a Grupa Żywiec lider polskich bezalkoholowych podała ostatnio, że w ostatnim roku wzrost sięgnął 80%. Czy zatem model schodzenia z procentów nie ma też pozytywnych efektów jeżeli chodzi o sama konsumpcję. Moim zdaniem ma i jest to wartość, która nie znajduje żadnego odzwierciedlenia wśród producentów alkoholi wysokoprocentowych…

Co tydzień nowy felieton z cyklu „Zdaniem Błażewicza”.

fot. 123rf.com/fot. ilustracyjne
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ