Partner serwisu
Tylko u nas
12 lipca 2019

Zdaniem Błażewicza: Nieważne jak – byle mówili…

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

Jedna z podstawowych zasad marketingu mówi, że nie ważne jak – byle mówili. Zasada ta jest tym bardziej nośna, że w okresie letniej kanikuły – im temat błahszy, a krzykliwszy – tym lepiej. Dobrze jest też, żeby dotyczył sprawy powszechniej znanej, jednak takiej, o której fachowa wiedza niezbyt powszechna.

Zdaniem Błażewicza: Nieważne jak – byle mówili…

Przykładem tego typu newsów może być ubiegłoroczne poszukiwanie wielkiego pytona, który zamieszkiwał nadwiślańskie plaże. W tym roku na czołówki gazet, z nieco mniejszym powodzeniem, próbowała przebić się puma, która z Czech miała ruszyć nad polskie morze. Nie wiem tylko, co się stało, czy Bałtyk okazał się za mało atrakcyjny, czy pościg detektywa Rutkowskiego za drapieżnikiem przyniósł tak szybkie i oczekiwane efekty ;)

Swój okres ogórkowy przeżywa także branża piwowarska. To właśnie w okresie letniego i zimowego przesilenia pojawiają się najbardziej „sensacyjne” informacje na temat piwa, sposobów jego powstawania, a przede wszystkim surowców.

Tak jest i w tym roku. Tylko w ostatnich dniach pojawiły się głośne newsy, że piwo powstaje ze ścieków i deszczówki. Oczywiście tego typu sensacyjki obiegły wszystkie portale. Jednak wszystkie skupiły się na mocnym tytule newsa, a nie na tym jakie informacje ma on przekazać.

Prześledźmy zatem kilka piwowarskich sensacji i zastanówmy się, czy jest w nich coś obrazoburczego, czy raczej mają wywołać efekt „klikania” na mocny tytuł i nieco zawodzący finał…

Piwo z deszczówki – Jeden z małych browarów wykorzystuje do warzenia piwa wodę deszczówkę. Sensacja! Ale jeżeli zadam pytanie, skąd bierze wodę Państwa ulubiony browar? – czy znacie Państwo odpowiedź? Naiwnością wbijaną do głów przez reklamy będzie przecież twierdzenie, że pochodzi z górskiego potoku (no i co z browarami z nizin!). Jest to zatem woda z miejscowych ujęć, czerpiących równie dobrze z ujęć głębinowych, jak zbiorników powierzchniowych, czy rzek. Jednym słowem tak czy owak ich składową jest deszczówka! Trzeba także pamiętać, że woda dedykowana do warzenia różnych stylów piwnych powinna mieć inne cechy (np. być twarda lub miękka), a co za tym idzie w większości przypadków jest standaryzowana, czy uzdatniana. Ba! Jeżeli do tego wszystkiego dołożymy nieco wiedzy technologicznej i uznamy, że zaciera się piwa w oknie ok. 45-75oC, a następnie gotuje z chmielem w temperaturze 100 oC wiemy już, że woda od której zaczynamy zostanie wyjałowiona. I w ten sposób czar prysł. (A tak na marginesie… wiecie Państwo z skąd pochodzi woda, którą pijecie?)

Piwo ze ścieków – Podobnie skonstruowany został „sensacyjny” news, że jeden z browarów warzy piwo ze ścieków. Od pierwszego kliknięcia widać już, że news jest z kategorii starych dowcipów o Radiu Erewań. Piwo jest nie ze ścieków, tylko z wody, która tych ścieków została pozbawiona. Dla ludzi z branży od razu w oczy rzuci się udział jednego z wielkich, międzynarodowych koncernów i sprawa się wyjaśnia. News jest o oszczędności wody… Jeżeli bowiem w małym browarze standard zużycia wody na jednostkę to 10 litrów wody, zaś w browarach będących liderami gospodarki wodnej wynik ten oscyluje w okolicach 3 litrów, oznacza to, że ten mały ma jeszcze 7 litrów wody do odzyskania w całym procesie technologicznym. I z niczym innym, jak takim procesie mamy tu do czynienia. Tylko tyle i aż tyle, bo każdy oszczędzony litr wody jest cenny i godzien pochwały.

I takich przykładów mnożyć możemy w nieskończoność. Mieliśmy już „Pisnera”, którego nazwa pochodzi od gry słów pilsner i piss (sikanie). Było to piwo uwarzone na słodzie, których pochodził z pola nawiezionego odchodami uczestników festiwalu w Roskilde. Jednak, czy nie jadamy owoców i warzyw, które rosną na polach nawożonych naturalnie? Jemy. Co więcej nie jest to dla nas sensacja, a może nawet tego rodzaju naturalne uważamy za lepsze. Mieliśmy japońskie „Piwo – kupa słonia”, które zawierało kawę pozyskiwaną z odchodów słonia. Szok! Sensacja! Jednak jeżeli weźmiemy trzy oddechy to od razu przypomni się nam kawa kopi luwak, gdzie takie same ziarna pochodzą z odchodów mniejszego zwierza i czynić mają, że jest to produkt wyjątkowo smakowity. (Z tego miejsca pozdrawiam tak wielkich jak ja miłośników kiszki ziemniaczanej, czy haggisu – którego fanem nie jestem).

Mamy także inne przykłady. Choćby te z krajowego ogródka. Mieliśmy „Sheep szit” – czyli ‘owcze g…’ z tym, że związek z nawozem był taki, że jego suszona forma służyła do tworzenia dymu, w którym suszono słód. No i przykład, bez którego nie mogliśmy się obejść „piwo waginalne” – temat, który obleciał świat mediów popularnych tempem błyskawicy. Jednak, gdy ktoś zauważył, że „niebagatelnie” pozyskane bakterie były tożsame z tymi obecnymi w jogurcie, czy innych przetworach mlecznych i namnożone w sterylnym laboratorium – cały czar prysł!

fot. 123rf.com/ zdjęcie ilustracyjne
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ