SAY, SAY, SAY, czyli patent medicine show
Przypominam sobie taki filmik reklamowy, w którym grają Michael Jackson i Paul McCartney. Jackson wypija napój ze specjalnego naczynia i pokonuje na rękę potężnie zbudowanego faceta. Zaraz potem obserwatorzy wykupują takie same produkty. Filmik kończy scena, gdy bohaterowie wyjeżdżają z miasteczka i liczą pieniądze. Tak właśnie wyglądał patent medicine show.

W XIX wieku, po zakończeniu wojny secesyjnej, postępowała industrializacja Ameryki – szybciej na Północy niż na Południu, czyli w Dixie. Wojna pogłębiła podziały między Północą i Południem, a równocześnie Stany Zjednoczone zaczęły przekształcać się z kraju rolniczego, kraju farmerów i traperów, w kraj uprzemysłowiony. Jak grzyby po deszczu powstały duże miasta, przemysł, kolej żelazna... Do tego doszedł telegraf, prasa, narodziła się reklama. Społeczeństwo amerykańskie zaczęło się bardzo rozwijać liczebnie – z 50 mln w1880 do 91 mln w 1910, z czego większość stanowili imigranci, ludzie na ogół niewykształceni, ale skłonni wydać parę centów na jakieś „cudowne lekarstwo”. Takie „cudowne lekarstwa”, pomagające na wszystkie dolegliwości, były promowane i sprzedawane na terenie US w czasie imprez nazywanych „medicine show”. Taki „medicine show” był przedstawiony właśnie we wspomnianym teledysku „Say, say, say”.
Różnego rodzaju napoje pokazywano jako patent medicine, choćby jeden z popularnych dziś, gazowanych, który nazywał się wtedy Bib-Label Lithiated Lemon – Lime Soda. I tu uwaga: w Ameryce „soda” nie oznacza wody sodowej, a po prostu napój gazowany. Zawierał cytrynian litu – środek, który go stabilizował.
Opakowanie stosowane w patent medicine sugerowało, że produkt zawiera lekarstwa, a w nazwach wykorzystywano określenia medycznie: eliksir, dr… Przykładowo, znany Dr Pepper był reklamowany jako wzmacniający trawienie, dodający wigoru i witalności, zaś Coca-Colę przedstawiano jako „brain tonic”, uwalniający choćby od… impotencji.
CDN...
Komentarze