Sądy po stronie browarów
Przez lata Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) wypracowała konsekwentne stanowisko dotyczące kwalifikowania niektórych wyrobów spożywczych jako zafałszowanych. Było to związane z wprowadzaniem w błąd odnośnie pochodzenia produktu.
Szczególnie często nakładane były na browary kary pieniężne. Wynikało to z faktu, że w branży tej powszechne jest produkowanie piwa w ramach modelu browaru kontraktowego lub private labeling. Różnica między tymi modelami jest niewielka i dotyczy ingerencji w samą recepturę piwa. W przypadku private labeling, podmiot po prostu zamawia piwo z oferty browaru i opatruje go swoją etykietą. Browar kontraktowy zleca piwo do produkcji według swojego przepisu, często aktywnie uczestnicząc w całym procesie jego powstawania. W obu przypadkach jednak polega to na konstrukcji, gdzie podmiot nieposiadający zakładu produkującego piwo (browaru fizycznego) zamawia gotowy produkt w istniejącym browarze, opatruje takie piwo swoimi logotypami i sprzedaje je dalej pod swoją marką. Z formalnego punktu widzenia nie jest producentem, a jedynie dystrybutorem. Jest to działanie powszechne, jak i absolutnie zgodne z prawem.
Przepisy unijne
Tutaj pojawia się jednak pewien problem – unijne przepisy regulujące znakowanie żywności, w szczególności kluczowe Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1169/2011 z dnia 25 października 2011 r. w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności oraz ustawa o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych, w takim przypadku nie wymagają podania danych rzeczywistego producenta. Wystarczające jest wskazanie danych podmiotu wprowadzający określony produkt na rynek – w naszym przypadku browaru kontraktowego albo podmiotu zamawiającego piwo ze swoją etykietą. Tutaj się narodziło miejsce sporu z IJHARS. Wiele z takich podmiotów firmowało swoje produkty nazwami regionalnymi, odnoszącymi się tak do regionów geograficznych, jak i do nazw miast czy miejscowości.
Posłużę się tutaj zmyślonym przykładem: np. hotel z Zakopanego zamówił piwo z browaru w Warszawie i nazwał piwo „Zakopiańskie”. W ocenie IJHARS mieliśmy do czynienia z artykułem zafałszowanym, co uzasadniało nałożenie na podmiot wprowadzający na rynek kary pieniężnej. Takie przypadki następowały zarówno, gdy etykieta zawierała dane prawdziwego producenta, jak i była tych danych pozbawiona. W każdym z tych przypadków elementy wizualne oraz nazwa handlowa miały zdaniem organów ukrywać rzeczywiste miejsce pochodzenia.
W praktyce takich postępowań dotyczących wprowadzania w błąd konsumentów i fałszowania piwa było stosunkowo dużo. Piwo bowiem charakteryzuje się (szczególnie to regionalne i rzemieślnicze) dużą rotacją i sporą liczbą nowych pozycji na półkach sklepowych w trakcie roku. Swoje piwa chciały mieć hotele, restauracje czy schroniska górskie. Stąd wysyp piw z regionalnym nazewnictwem i w efekcie całkiem sporo postępowań ze strony IJHARS. W raportach dotyczących jakości handlowej widniejących na stronach internetowych Inspekcji Jakości Handlowej Produktów Rolno-Spożywczych możemy przeczytać, że stwierdzono nieprawidłowości w przypadku kontroli wyrobów spirytusowych w postaci: „użycia określenia sugerującego produkcję na Mazurach, podczas gdy faktycznie odbywała się ona w województwie wielkopolskim”. Z kolei dla piwa wskazano na nieprawidłowość w postaci: „stosowania szaty graficznej, nazwy handlowej lub dodatkowych określeń sugerujących, że produkt został wytworzony w określonym mieście lub regionie, podczas gdy faktycznie został wyprodukowany w zupełnie innym miejscu (np. podanie w nazwie określenia „łódzkie” dla piwa wyprodukowanego w Raciborzu)”. Daje nam to obraz, na jakim stanowisko od lat stały organy kontrolujące żywność i jakie reperkusje miało to dla producentów żywności.
Komentarze